niedziela, 21 marca 2021

A jednak współczucie i serce jest najcenniejsze, cd. książki

    cyt. z Wielkiej Księgi Radości

Dalajlama opowiedział o zesłaniu do chińskiego gułagu swojego przyjaciela. "Kiedy wychodził z łagru był jednym z dwudziestu osób osób, które przeżyły. Zwierzył mi się, że w ciągu osiemnastu lat zdarzyło mu się stanąć twarzą twarz z prawdziwym niebezpieczeństwem. Założyłem, że mówił o zagrożeniu życia. Powiedział jednak, że najbardziej bał się utracić współczucie, które żywił dla chińskich strażników.

Po tym nieoczekiwanym wyjaśnieniu, że największym niebezpieczeństwem dla człowieka jest utrata współczucia, serca, człowieczeństwa, w pomieszczeniu zapadła cisza, zakłócana tylko naszymi oddechami.

      Ktoś zwrócił uwagę na post, który napisałam 18.03.2020 roku Jego świątobliwość XIV Dalajlama - dla mnie. Zaciekawiona co napisałam przeczytałam i ja. Przez rok zrozumiałam jak wiele pożytku przynosi medytacja, bo dzięki niej doceniłam zdrowe odżywianie, które zapobiega chorobom, a przede wszystkim zrozumiałam w czym Tybetańczycy odnajdują sens, nad czym wtedy się zastanawiałam.

   " - Wielu Tybetańczyków- ciągnął Dalajlama - spędziło długie latach w chińskich gułagach, obozach pracy, gdzie byli torturowani i zmuszani do nieludzkiego wysiłku. Wielu później wyznało, że był to dla nich prawdziwy sprawdzian charakteru i wewnętrznej siły. Niektórzy stracili nadzieję, inni się nie poddali. Wśród tych, którzy przeżyli, nie miało znaczenia, jakie odebrali wykształcenie. W ostatecznym rachunku okazało się, że  kluczowe były wewnętrzna siła i współczujące serce.

.......

Arcybiskup - pragnęliśmy, aby czytelnicy dowiedzieli się, jak się cieszyć w najtrudniejszych momentach ..... - mówimy, że choć to zaskakujące, poczujesz radość w chwili, gdy przestaniesz być egoistą. Oczywiście musimy być odrobinę samolubni, bo jak powiedział mój Pan Bóg - cytuję Pismo - "Będziesz miłował bliźniego swego jak ...."

- .... siebie samego - Dalajlama dokończył znane przykazanie. - 

 - Tak, tak - Dalajlama kiwał głową na znak aprobaty....................   

Dalajlama opowiadał o losach Tybetańczyków, a na koniec powiedział: Spadło na nas wiele problemów, wiele trudności, ale kiedy pracujesz, dokładasz starań , choć napotykasz kolejne przeszkody, to widząc efekty swoich działań, czujesz wielką radość.

- Widzisz, gdy człowiek nie napotyka przeszkód i cały czas jest odprężony, wtedy więcej narzeka - podsumował Dalajlama , śmiejąc się, bo paradoksalnie  jego radość okazała się większa na skutek nieszczęść, niż gdyby życie upływało mu w spokoju i błogości.

****

    ode mnie: Nadszedł czas na podziękowanie tym którzy mi cierpienie zafundowali.  Moje doświadczenie nie było takie straszne, niemniej jednak pociecha nie opiera się na tym, że inni mają gorzej. Każde cierpienie jest bolesne, ale dobrze wiedzieć, że nie najstraszniejsze.

 Dzięki temu przez co przeszłam zrozumiałam po co to wszystko, jaka jest moja intencja i co jest dla człowieka najważniejsze. Mogę się cieszyć, że nie straciłam współczucia, serca, człowieczeństwa. Byłam blisko, ale jednak ....pomyślnie przeszłam swoją próbę. 

Dobre słowa pod adresem trudnych ludzi przynosiły kolejne przykrości, więc może i teraz tak będzie, ale już się tak bardzo nie boję. Przekonałam się, że umiem zbierać dobrą karmę, to dodaje otuchy. 

Agnieszka Holland opowiadała, ze bała się więzienia. W końcu w 1966 wylądowała w więzieniu i już przestała się bać. Powiedziała, że była ciekawa jak to jest. Nic dziwnego, że jest dobrym reżyserem.:-)

W sumie to też już jestem ciekawa, tyle, że ja na wolności:-))

Szkoda tylko, ze oni nie skorzystali z naszej znajomości tak jak ja. A może skorzystali? Trzeba czasu.....

Rzeczywiście odczuwam radość, bo powolutku zdrowieje psychicznie, a to był największy ból. 

***......

Kilka słów arcybiskupa z RPA

     Arcybiskup opowiadał: " Zwiedzaliśmy więzienie z jednym z towarzyszy Nelsona Mandeli. W stołówce pokazał nam różnice w racjach żywieniowych, w zależności od rasy więźnia  - było to niczym codzienne przypominanie obsesyjnego faszystowskiego rasizmu, z którym walczyli "sto siedemdziesiąt gramów mięsa dla kolorowych/Azjatów i sto pięćdziesiąt dla buntu (czarnych), dwadzieścia osiem gramów dżemu lub syropu klonowego dla kolorowych/Azjatów i nic dla buntu.

"- Musiało go to frustrować do granic wytrzymałości. Jego gniew narastał.  Bóg jednak w swej dobroci powiedział : Spędzisz tam dwadzieścia siedem lat. Po tym czasie wyszedł i stanął pośród nas niesamowicie wielkoduszny człowiek, bo w niezwykły sposób cierpienie pomogło mu dojrzeć. Choć myśleli, że mnie złamie, to mu pomogło. Dzięki temu potrafił przyjąć punkt widzenia wroga. Po dwudziestu siedmiu latach stał się uprzejmy, troskliwy i gotowy zaufać dawnym nieprzyjaciołom. "

   ode mnie - Kiedy udało mi się popatrzeć oczami mojego wroga na otaczającą rzeczywistość, naprawdę zrobiło mi się ich bardzo szkoda. Zrozumiałam co mogło spowodować taką niechęć, jak musi cierpieć człowiek, który też szuka szczęścia, ale nie potrafi znaleźć.

 Nie znalazłabym i ja, gdybym jakimś cudem nie uwolniła się od błędnych przekonań. Mówili mi, że to ja się pogubiłam, bo cierpię, a tymczasem okazało się, że pogubili się ci co krzywdę mi wyrządzali.  Zaczęłam się zastanawiać jakie tragedie, jakie cierpienie musi odczuć człowiek, żeby potem tak traktować innych? I jeszcze to wychowanie: twardym trzeba być nie miękkim, w ogóle nie dopuszcza do rozpoznania przyczyny choroby. A przecież, gdy się zrozumie  co się tak naprawdę robi i dlaczego, to ból się rozpuszcza i już nie chce się ranić innych.

***

       "Arcybiskup wyjaśnił mi kiedyś, że cierpienie albo nas uszlachetni, albo wpędzi w gorycz,  cała różnica leży w tym, czy będziemy potrafili odnaleźć w nim sens. Bez tego, gdy ból wyda nam się absurdalny, z łatwością ulegniemy zgorzknieniu. Jeśli jednak ujrzymy choć cień znaczenia czy odkupienia w cierpieniu, wtedy ból nas wyniesie na wyżyny ......  

- Taka nauka płynie z moich obserwacji - ciągnął - Aby duch ludzki wzrastał w szczodrobliwości, człowiek musi w taki czy inny sposób zmierzyć się z frustracją czy upokorzeniem.  Nie zawsze jesteśmy tego świadomi. Rzadko tak bywa, że ludzkie życie biegnie spokojnie od narodzin do śmierci. Potrzeba nam oczyszczenia, uszlachetnienia "

****

     I tak oto Jego świątobliwość XIV Dalajlama jest coraz bardziej w moim życiu.  Czytając nauki ogarnia mnie radość, wszystko co mnie spotkało nabiera sensu, nie byle jakiego sensu :-) 


Będzie lało, ale widok piękny :-)

ps Dalajlama rozmawiając z arcybiskupem, powiedział, ze woli iść do piekła niż do nieba, bo w piekle będzie mógł komuś pomóc. I właśnie mi pomógł :-)

 Pamiętam, że swego czasu była moda na terapię, żeby nie martwić się za bardzo o innych. No cóż, pewnie tak lepiej, jeśli pomagający z tego powodu cierpi. 

Na szczęście wiele osób jest uradowanych, bo umie to robić.  :-) 

Wiele radości życzę !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz