środa, 3 sierpnia 2016

Akceptacja siebie


W wielu miejscach ogrodu zaczęły kwitnąć lwie paszcze. Co za fajny kwiatek :-) ile kolorów. Nawet biały jest. Coś pięknego  na takich niepozornych łodyżkach. Dobrze, że nie mam siły pielić bo na pewno bym wyrwała, biorąc je za ziele i nie doczekałabym takich uroczych "mordek".



 Malwa nie chce wzbić się w górę ale za to pączek na pączku,pączkiem pogania :-)

 To nie wiem ale śliczniusie


 Hortensji mamy parę sztuk.....
 I różyczek też ....

Nacieszyłam oko.
Wy też?:-D

W Warszawie dziś słonko i na balkonie też się robi przyjemnie.... dobrze, że mam gdzie posiedzieć bo sił, chodzić na spacer, brak. Przedwczoraj pojechałam się zapisać na rehabilitację w nowe miejsce, Myślałam, że będzie bliżej ale pomyliłam drogę, buu, tak się nalazłam, że do dziś nie mam chęci ruszać się z domu.
W ogóle przychodnia jest bliżej,.. od tramwaju, a spod domu mam jeden, bezpośrednio. Super! Tylko termin na ... kwiecień.
W kwietniu też się przyda bo wszystko wskazuje na to, że dożyję :-D

      Akceptacja siebie to dla mnie naprawdę wielkie odkrycie.
Oczywiście wielokrotnie to sformułowanie słyszałam ale nie mogłam pojąć jak to ma  mi pomóc żyć.
Jak to ja nie akceptuję siebie???
Przecież wiem,że jestem serdecznym, życzliwym człowiekiem, często pomocnym! To co ja mam jeszcze robić??

W dodatku kojarzę takie zachowanie z zapatrzonym w siebie narcyzem, czyli dla mnie negatywną postawą. I jak słyszałam, że to nic złego, to mnie rozpacz ogarniała.
Bo nic w tym złego, ale też nic dobrego.
Człowiek powinien żyć z korzyścią  dla innych, nie tylko dając jeść jak trzeba ale też wspierać w rozwoju, dawać radość. A nie robić dla siebie dobrze, jeszcze się usprawiedliwiając, że to już drugiego człowieka sprawa jak to ocenia. Oczywiście co spotyka nas można odbierać w dwojaki sposób, ale jeśli się robi coś z premedytacją, wiedząc,że to rani drugiego człowieka to chyba nie jest dobrze.
Mądry człowiek powiedział kiedyś, że trzeba żyć zgodnie ze sobą, ale jeśli robi się coś w taki a nie inny sposób nie można się dziwić, że ktoś to odbierze przeciwko sobie.

Przypomniał mi się taki drastyczny przypadek, ale oddający bardzo dobrze, jak to niby chcąc ulepszyć kogoś, żeby lepiej mu się żyło, robi się straszną krzywdę.
Dziewczyna opowiadała jak to jej mężczyzna co jakiś czas lał ją....., żeby zmądrzała.
Kiedyś, kiedyś..., byłam na paru spotkaniach w Niebieskiej Linii. Na szczęście tam trafiają kobiety, które już się wydostają z takich związków.

Życie samo dostarcza bodźców, sytuacji, które mogą pomóc w doskonaleniu siebie. Nie trzeba specjalnie rzucać komuś kłody pod nogi, żeby nauczył się je omijać.

       A wracając do akceptacji siebie......, hehehe. Po tylu latach, okazało się mi się, że akceptacja siebie to wspaniała sprawa i (jak to ujęła koleżanka blogerka) nieodzowna do bycia szczęśliwym.
A na samym początku blogowania napisałam, że zamierzam być szczęśliwa!!!

Potwierdziły się słowa instruktorki Carmen: intencja jest najważniejsza!

Odzyskałam duszę i myślę, że to dzięki temu, że uświadomiłam sobie wiele rzeczy :-D,


Tak coś czuję, że to jeszcze nie koniec, hehe. Podobno kiedy się przebywa w śpiączce, dusza czegoś szuka. Może się okazać, że dużo się znalazło :-D


2 komentarze:

  1. Akceptacja siebie jest bardzo ważna, dzięki niej można nabrać dystansu do wielu spraw. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. akceptuję, czyli w jakiś sposób się
    utożsamiam, chętnie łączę i polecam -
    czyli obok sformułowania tak często
    mylonego - tolerancja - toleruję, bo
    muszę, bo nie mam wpływu na inność
    obok, choć nie zawsze jej chcę - zaś
    akceptuję - bo chcę - i kropka :)))

    OdpowiedzUsuń