Np. Lama mówił, że odbieranie rzeczywistości uzależnione jest od tego co sobie myślimy, jak zostaliśmy wychowani. Rządzą nami emocje, nawyki, ustalone odgórnie zasady i z tego mamy się wyzwolić. Oczywiście w jakimś stopniu to zrozumiałe, rozwijamy się, dążymy do doskonałości więc ze złych rzeczy chcemy zrezygnować. Złe emocje zamieniam na dobre emocje, nawyki absolutnie są do wyeliminowania, bo tylko przynoszą udrękę po dłuższym czasie ale pewne zasady są konieczne chyba. Skąd wiedzieć co jest dobre, a co złe, czy nie krzywdzimy kogoś, czy dbamy o najbliższych. A może to w ogóle niepotrzebne. Poczucie krzywdy, zaniedbanie to może jest tylko dlatego, że ktoś to tak odbiera. A może w ogóle takie sprawy są zbyteczne. Jak będziemy bez czułości, serdeczności żyli to na pewno unikniemy przywiązania hehehe.
Ale tak sobie przypomniałam o moim ulubionym nauczycielu Tenzinie. On ma żonę i syna. Sam kiedyś powiedział, że stara się być dobrym ojcem i mężem. Często widzę zdjęcia z rodziną, czasem też zabiera ich w świat, gdzie uczy, więc dba o nich, troszczy się, chce być z nimi, to widocznie ma to jakąś wartość. Zasady, które powodują, że ktoś jest przyjacielem, mężem, ojcem chyba są potrzebne.
Otwarcie umysłu to wyzbycie się narzuconych, wyuczonych poglądów.
U psychologa dopiero się dowiedziałam, uzmysłowiłam sobie jak dużo tego mam. Zrozumiałam jak wychowanie wpłynęło na moje dorosłe życie. Jak wiele głupich zachowań rodziców odbiło się na moim reagowaniu w przyszłości. Eeee, już nie chce mi się do tego wracać ale nie raz słyszałam, że nauczyłam się tego czy tamtego bo na to patrzyłam, bo się przyzwyczaiłam i myślałam, że inaczej się nie da. Dzięki temu, że to wiem i zrozumiałam to mogę powiedzieć, że mam otwarty umysł.
Na otwarcie serca, Lama polecił medytację, zagłębienie się w siebie, odnalezienie spokoju, a to spowoduje, że serce się otworzy i będziemy współczujący, nie będziemy krzywdzili innych.
No to ja mam otwarte serce też. Pomagam ludziom, a każdym razie uśmiecham się często, co podobno przynosi radochę ludziom hehehe
Po wykładzie wracając ze znajomym, mówię o moich wątpliwościach. On mi na to jakiś banał powiedział, zasłyszaną opinię więc wkurzyłam się. Nie raz już słyszałam książkowe mądrości. Wiedza to jedno a zrozumienie to drugie. Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że to ja nie rozumiem jego opinii, jego poglądu ale jak mogę wierzyć komuś kto mówi piękne, mądre słowa, poucza mnie a co rusz rzuca kurwami jak się zdenerwuje???
Aż tak otwartego umysłu to ja nie mam, mogę tylko współczuć.
Też nie źle.
Ale nie radzę udzielać mi rad.
Aha, pokłóciliśmy się, usłyszałam, że cieszył się na ten wykład, ale ja mu zepsułam humor bo nic nie zrozumiałam.
Przeprosiłam go.
To chyba dowód, że jednak zrozumiałam
hehehehe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz