sobota, 11 lipca 2015

Warsztat cz.2

  Największą moc, znaczenie Mistrz Moy zawarł w dwóch ćwiczeniach podstawowych. Rozwijanie zdolności prawidłowego ich wykonywania jest głównym celem instruktorów. Umiejętność ta przynosi ogromne korzyści zdrowotne. I temu też przede wszystkim poświęcił czas na warsztacie Tony. Po kolejnych ćwiczeniach spytał jakie problemy, trudności mamy z wykonywaniem ćwiczeń? Zgłaszali się ludzie i pytali. Każdemu Tony doradzał ale nie kazał pokazywać, od razu próbować więc odważyłam się i ja spytać. Akurat rozbolały mnie plecy, kręgosłup piersiowy, po raz pierwszy, pomyślałam, że coś źle robię i chciałam się poradzić. Myślałam, że powie by poprawić to czy tamto a instruktor z mojej grupy pomoże gdybym nie zrozumiała i już. A tu, Tony poprosił, żebym podeszła w przerwie i pokazała jak robię. Nogi się pode mną ugięły. Wstydziłam się. Wydawało mi się, że ogólnie robię słabo i mam to jeszcze pokazać 250 osobom. brrr. Kolega, widząc moje przerażenie, uspokajał, że pójdę pokażę i już, tylko, żeby się nie spinać. Łatwo powiedzieć, wiadomo, że stres pojawia się mimo woli, a im bardziej chce się być wyluzowanym, zależy nam na tym, trudniej to osiągnąć. Dodał jeszcze, że to normalny człowiek przecież.
 No tak, normalny ale niezwykły człowiek. Zrobiło to na mnie wrażenie jak ćwiczy, jak się porusza. Człowiek przeszło 70 lat sprawny jak młody, tylko twarz zdradza, że trochę starszy. Pamiętam też opowieści o Nim. Mimo swoich lat ćwiczy 4 godziny dziennie. A w młodości Mistrz Moy poprosił Go, żeby został instruktorem kiedy przejdzie na emeryturę. Z zawodu Tony jest kucharzem, prowadził restaurację i ćwiczył pracując. Do tej pory jest wzorem do naśladowania w wykorzystywaniu codziennych prac do zdrowotnego ćwiczenia. Sama praca fizyczna jest ćwiczeniem tylko na ogół absolutnie niezdrowym.  często zwyrodnienia, ból, stres. Praca psychiczna też przysparza czasem takich dolegliwości i dlatego trzeba ćwiczyć Tai Chi Pana Moy.
    Stanięcie przed taką osobą onieśmielało mnie. Ale cóż, słowo się rzekło. Dookoła ludzie mi zazdrościli, że sam Tony udzieli mi porad. Ale jak wspominałam, żeby ktoś tam z dolegliwościami się zwrócił do Niego, to jakoś nikt nie chciał. Tak to jest z dobrymi radami. Najlepiej wiemy co komu poradzić i jeszcze się nadziwić, że nie chce skorzystać ale samemu tak zrobić to nie i jeszcze dużo usprawiedliwień się znajdzie na obronę swojej postawy, pozostawania w dyskomforcie a nawet w cierpieniu. No i zaczęłam ćwiczyć. Słowa koleżanki, tłumaczki, żeby się uspokoić, podziałały łagodząco. Poszło. Tony obchodził mnie dookoła. Zaczął poprawić ustawienie stóp, wydłużyłam krok. Potem poprawiał ręce, nie bardzo rozumiałam o co chodzi i prawie na siłę mi je otworzył znacznie. Ale załapałam wreszcie, otworzyłam klatkę piersiową, poczułam różnicę między tym co było a co jest. Poćwiczyłam i ból minął. Ponieważ z pleców ból minął, przypomniałam sobie bo znów poczułam ból w biodrach. Na to Tony zaradził wyciągnięcie do przodu. Mam wyciągnąć ręce i kręgosłup (dla wtajemniczonych to jest toju) ile tylko mogę, a jak poczuję, że koniec, wracać. Tłumaczka stanęła na przeciwko mnie i zachęca do wyciągania. Kiedy chciałam już wracać, Ona pokazuje nadal: choć, choć. Straciłam równowagę parę razy, Tony mnie podtrzymywał. Myślałam, że już koniec a tu wyciągam się jeszcze. Tony kazał pamiętać o ustawieniu stóp i wyciąganiu się jak najdalej codziennie i zapewnił, że ból minie.
     Padłam ze zmęczenia ale szczęśliwa. Potem pomyślałam, że niemożliwe to, skąd mi wiedzieć, czy to koniec czy mogę dalej. Tu instruktorzy sami zadeklarowali ocenę sytuacji. Podobno z czasem nabiera się takiej umiejętności, widzi się czy ktoś przeniósł ciężar cały na daną nogę, czy otworzyła się klatka, czy ktoś jest spięty, zaciska, napina mięśnie itp. Nie mogę się doczekać kiedy będę to potrafiła. Myślałam, że na studiach taka wiedzę się zdobywa.
    A tymczasem można to poznać na drodze doświadczeń. Na tej zasadzie oparł uczenie innych Mistrz Moy. Zdobywając doświadczenie, ucząc się siebie można pomóc przede wszystkim sobie a w efekcie pomagać innym. O wartości jaką jest świadomość, uczy też Tenzin. Ja mam już pewne doświadczenie, świadomość wielu rzeczy i może to się komuś jeszcze przyda.
Przypomniało mi się właśnie, jak powiedział do nowych osób w mojej grupie, kolega żegnając się przed wakacjami: że mają szczęście, że o mnie trafili.
Wzruszające, sympatia sympatią, ale nie musiał tego mówić, widocznie tak czuje. Moje doświadczenie bardzo przekonuje do ćwiczenia i lubienia Taoistycznego Tai Chi i bycia szczęśliwym w miarę możliwości, a na pewno na zajęciach :-D
Wszyscy co dłużej ćwiczą u mnie, chórem przytaknęli.
O jeszcze raz się wzruszyłam.
Od kiedy przetkał mi się kanał od łez w jednym oku co i rusz mam tam wilgotno...
hehehe

1 komentarz:

  1. Kochana Ty moja koleżanko, ja na prawdę bardzo w Ciebie wierzę i absolutnie jestem przekonana, że dasz radę bo masz ogromną motywację i tyle już osiągnełaś więc i z tym dasz radę tak jak mówią instruktorzy. Całuski.

    OdpowiedzUsuń