piątek, 28 sierpnia 2015

A po nocy przychodzi dzień....

Marcia moja wyszła ze szpitala, hura, ale przez opowiadanie o dawnych czasach kiepskie wspomnienia też odżyły.
Oczywiście opowiadałam fajne historie i nawet nie otarłam się myślami o coś smutnego ale mimo wszystko poruszyłam strunę, która zagrała smętnie.
Ostatnio przypominały mi się rzeczy, które generalnie upchnęłam w kąt, a nagle wyszły na wierzch.
Wspomniałam czasy studium, oj.
Nie dość, że mocno przeżyłam maturę, strach mnie sparaliżował i ogólnie żadnych egzaminów nie chciałam już przechodzić to jeszcze matka tak mnie gnębiła, żebym poszła na studia i na siłę wylądowałam w studium.
Strasznie się tam czułam.
Samotna, biedna, ogłupiała itd.
Co strasznego mi się przypomniało to za nauką Tenzina przetrawiłam i odchodziło.
Tylko, że zaraz przypominało się jakieś kolejne przykre zdarzenie.
I tak kilka dni.
Już bardzo źle się czułam.
Na pocieszenie pomyślałam, że to takie oczyszczające ma chyba działanie.
Odblokuje mi się coś.
Ale jeszcze nie wiem co. hehehe. jak się dowiem to na pewno sobie zapiszę.
 
Dziś już jest dobry, udany dzień :-)
Zaniosłam rzeczy do fundacji i pogadałam trochę o "samotnych matkach"
Człowiek był bardzo życzliwy, serdeczny i rozejrzy się w czym będzie mógł pomóc, coś doradzi, podpowie.
Potem poszłam do kumpeli, która mi dokończyła aniołka dla mamy nie mojej ale kochanej. Chciałam jej dać piękny prezent i chyba się udało.
Ja jestem zachwycona, kumpela też, a teściowa będzie zachwycona jutro ;-)
Wieczorem odwiedziła mnie koleżanka z dawnej pracy.
Wspierałyśmy się tam bardzo bo obie byłyśmy pod presją wrednej małpy.
Taka jedna nam tam dokuczała, można śmiało powiedzieć, że znęcała się.
Trochę się obawiałam spotkania po prawie czterech latach.
Mogło się okazać, że łączył nas wspólny wróg jedynie.
Ale na szczęście okazało się, że lubimy się bo obie jesteśmy ciepłymi, szczerymi osobami. Spędziłyśmy bardzo miło czas.

I tym sposobem dobrnęłam do czasu, kiedy znów wszystko wygląda obiecująco a nawet zachęcająco.
Na szczęście smutki, przykrości mijają i znów jest optymistycznie, radośnie.
Niestety za jakiś czas może być odwrotnie hehehe
Oby tylko tych miłych chwil było więcej a to już w znacznym stopniu zależy od nas.
Na szczęście ja już dużo uwagi zwracam na udane, dobre rzeczy.
 

Zakończyłam prowadzenie trzeciej grupy początkującej na tai chi.
Wzruszyłam się żegnając ludzi ale wiele osób z zapałem potwierdziło spotkanie ze mną na grupie kontynuującej.

1 komentarz: