niedziela, 16 sierpnia 2015

Książki

     Na weekend córka została w szpitalu. Na szczęście nie ma zabiegów i wychodzimy na spacer na Pola Mokotowskie. Dzięki temu to chociaż śpi się lepiej. Wczoraj łaziłyśmy dwie godziny a potem zjadłyśmy pyszne danie u "chińczyka". Buziak Marci podgoił się i mogła pojeść wreszcie ale najważniejsze pogadała hehehe
    Jechałam do szpitala zatroskana, że ja tak o sobie opowiadam, a nie wiem co Marci w duszy gra, a tu taka niespodzianka. Ogromnie się ucieszyłam. Zaczęła opowiadać historie z książek, a czyta kryminały i horrory, zupełnie mi obcą literatura bo nie lubię. Nawet mnie to zainteresowało. Trochę ;-) Od słowa do słowa dużo nowego dowiedziałam się o córce.
    Na koniec, Marcia zaprosiła mnie na kawę z automatu, bo miała dużo drobnych. Posiedziałyśmy jeszcze na powietrzu, żeby ją dopić i Marcia się zwierzyła, wyżaliła, że miała tyle planów na czas urlopu, że chciała zrobić to i tamto... Zła była!
W pierwszej chwili, chciałam ruszyć z pocieszeniem typu dobrze, że się podkuruje, że nie stało się co gorszego itd. Ale na szczęście ugryzłam się w język.
Wysłuchałam utyskiwań dziecka i skwitowałam to słowami: no tak...
Zasępiłyśmy się obie.
I nagle córka się rozradowała. Nagle zaczęłyśmy sobie żartować z głupotek różnych, wygłupiać się.
Potwierdziła się nauka Tenzina.
Jeśli coś nas smuci, zmartwi, coś przykrego się przypomni, nie ma co tego odpędzać. Trzeba zaopiekować się sobą, swoim bólem, zatroszczyć przez przyjmowanie tego smutku, trudności, niewygody to jedyny sposób, żeby się od tego uwolnić.
I tak samo jest z troszczeniem się o innych. Jesteśmy nauczeni pocieszać przez pokazywanie dobrych stron tego co się zdarzyło, czyli negowanie tego co się czuje, bo nie jest tak źle, inni mają gorzej albo nie marz się tak, weź się w garść.
Tymczasem powoduje to tylko poczucie gorszości, ja tak miałam. Wszyscy lepsi, lepiej sobie radzą z życiem, tylko ja taka mazepa.
Albo buntujemy się, czujemy się osamotnieni, nikt nas nie rozumie.
A kiedy pozwolimy sobie albo komuś na uczucie niezadowolenia, smutku a nawet rozpaczy z pozornie błahego powodu, problem znika, rozwiązuje się, znajdujemy sami rozwiązanie sytuacji.
My z córką np. skwitowałyśmy to trzymaniem kciuków za wyjście ze szpitala we wtorek i już hehehe
Naprawdę, od razu weselej na duszy się zrobiło.
Dzięki temu przeżyciu bardzo się pokochałyśmy. Oczywiście kochamy się, tak jak nas nauczono, jak powinna normalna matka z normalną córką. Ale teraz kochamy się z głębi duszy, z głębi serca. Czyli z miłością i mądrością.
No w każdym razie, ja tak mam hehehe
Eeee, Marcia na pewno też :-)
Aha, przypomniało mi się. Do szału mnie doprowadzało jak słyszałam, że mój problem to żaden problem. Ludziom się przytrafiają straszne rzeczy i nie beczą. Albo coś sobie ubzdurałam, wymyślam i dopisuję historię do tego co widziałam a ona wcale nie jest prawdziwa. hehehe
No tak
Pocieszenie pierwszego kalibru tylko dlatego nie odbierałam najgorzej, tzn szybko łagodziłam bunt w duszy bo ludzie mówią tak z życzliwości. Ja to doceniam. Doceniam życzliwość mimo, że okazywana w nieumiejętny sposób.
Mam nadzieję, że nikt nie poczuje się urażony. Ja to mówię, bo właśnie teraz dopiero się przekonałam, co pomaga najbardziej hehehe
Pocieszanie drugiego typu przypomina mi wykład Tenzina o tym, że myli się czasem ludziom i słowa, taka wiedza książkowa nie jest powiązana z gestem, z formą, z postępowaniem.
Rozśmiesza mnie przykład, który podał Tenzin:
pyta ktoś: co tam u Ciebie? wszystko dobrze?
ktoś odpowiada, że tak, jest ok!
a ten dopytuje: ale na pewno dobrze?
..... hehehe...

Nigdy nie byłam pesymistką, więc to co czułam nie wynikało na pewno z doszukiwania się dziury w całym. Ktoś się musiał postarać, żebym tak się źle poczuła.

Dopytywałam córki, co za frajdę ma w czytaniu o takich strasznych rzeczach, o psychopatach.
Oczywiście, dużą wartość ma talent pisarski autora ale też, Marcia, pozna wariata na kilometr. hehehe
Że też ja na to nie wpadłam, tylko jakieś tam pitu, pitu czytałam . Aaa, to też nie poszło na marne, stąd pewnie, moje dobre nastawienie do świata, do ludzi

i do kotów... hehehe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz