Strasznie to patetycznie zabrzmiało, hehe, ale muszę to tak określić, bo to nie jest drobnostka czy przypadek. Dziewczyny naprawdę zaraziły życzliwością mnóstwo osób, wydawałoby się odpornych na wzruszenia, (mam nadzieję, nikogo nie uraziłam) :-)
Można było kupić rękodzieło kobiet z ośrodka
Wiele rzeczy zostało wystawionych na aukcje, z których dochód był przekazany do ośrodka.
Ja to widziałam tyle..... hehe
Stoisko z rękodziełem
Niemieszkałam dołożyć dwoje kartki :-)
Widzicie kota ? :-)
Sami widzicie, panie z ośrodka radzą sobie jak mogą.
To nie jest typowy Dom Samotnej Matki, gdzie kobiety mogą być 5 lat i potem muszą sobie same radzić.
Ten ośrodek został stworzony min. przez osobę, która współpracowała z Markiem Kotańskim i działa na podobnych zasadach, ludzie tworzą prawdziwy dom. Niestety nie jest on objęty pomocą państwa. (a na pewno nie był)
Na szczęście wygrali w sądzie i już nikt ich z tego miejsca nie wyrzuci, a były takie przykre perspektywy.
Ja dowiedziałam się o tym ośrodku od koleżanki, z którą kiedyś pracowałam, ona pierwsza pomagała jak mogła, ale jak sama mówiła, to była kropla w morzu.
Opowiedziałam o tym znajomym w okolicy, np. w warzywniaczku skąd dostawaliśmy zawsze warzywa i owoce.
Znajomym na tai chi, skąd zawieziono dużo sprzętów, odzieży i co podobno bardzo przydatne to meble :-)
Po jakimś czasie okazało się, że największym sukcesem dla mnie osobiście było opowiedzenie o Samotnych Matkach mojej znajomej, która zachęciła mnie do rozgłaszania takich potrzeb. Dzięki niej, zaczęłam zamieszczać zdjęcia, opowiadać, pisać posty i stąd znalazła się Kasia, dzięki której często mają tam co jeść . A któregoś dnia Magda powiedziała o Funduszu Norweskim, do którego można zgłosić "Matki". Przyszła do mnie, wypełniła zgłoszenie, i podała mnie jako osobę zgłaszającą, bo twierdziła, że to moje "Matki"
Nasz ośrodek nie dostał żadnych pieniędzy, bo naprawdę było dużo potrzebujących, gdzie zajmują się chorymi, niepełnosprawnymi, starszymi ludźmi w biednych bardzo okolicach, więc wsparcia znikąd nie dostaną. Ale za to poznałam sportowca o ogromnym sercu i on mnie wysłał do świetnego fizjoterapeuty.
Pisałam o nich wielokrotnie, bo nie mogę się nacieszyć tym cudem, hehe.
I tak się stało, że najpierw myślałam, że długo nie pożyję, potem miałam nadzieję, że długo nie pożyję i w oczekiwaniu na koniec nieśmiało z nudów coś robiłam. Sama ledwie chodziłam i tak naprawdę lidzie dookoła się udzielali, nawet zawoził kolega mojego syna,
A dzięki Magdzie, trafiłam na imprezę "Społeczni Siłacze" o których pisałam w poście "Zostałam siłaczem", a z niej do człowieka, który przywrócił mi sprawność.
Obok Tenzina Wangyala Rinpocze został moim idolem, a wszystkich życzliwych, pomocnych, dobrych ludzi po prostu kocham.
Magda to na pewno mój kolejny Anioł Stróż :-)
I tak to potwierdziło się, że człowiek nie wie co jest dla niego tak naprawdę dobre :-)
Pięknie to opisałaś. Mam nadzieję, że Twoje Matki dadzą sobie radę przy tylu przyjaciołach. :)
OdpowiedzUsuńKoleżanki organizują im wigilię już kolejny rok :-)
UsuńPiekne prace. Z ciekawoscia przeczytalam co napisalas .Marzenko nie widze Twojego maila. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńI prowadzą warzywnik i szklarnię, sprzedają sadzonki na wiosnę :-))Napisałam do Ciebie Małgosiu dwa razy. Mam nadzieję, że dostałaś maila ode mnie :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
UsuńA gdzie napisałaś?
UsuńWspaniała akcja super że się tak angażujesz Co do motocyklistów to kolega mówi motocykliści to nie dawcy organów jak ich nazywają tylko dawcy uśmiechu . W sobotę na wigilii klubowej byli właśnie motocykliści którzy od niedawna nam trochę pomagają
OdpowiedzUsuńJa też poznała chłopaka, który jest w klubie pomagających domom dziecka :-) Może być to są dawcy uśmiechu :-)
OdpowiedzUsuń