poniedziałek, 16 września 2019

Queen Symfonicznie w Warszawie

     Dostałam niezwykły prezent na jubileuszowe urodziny od córki, bilet do Filharmonii Narodowej. na koncert Queen  symfonicznie. Zakręciła mi się łza w oku z wrażenia, że też pomyślała, że będzie to dla mnie wspaniała niespodzianka. Co prawda, jestem pod urokiem tej muzyki od niedawna, bo od chwili obejrzenia filmu Bohemian Rhapsody, ale za to codziennie  podziwiam talent Freddiego Mercury na You Tube :-D.
Koncert był fantastycznym dopełnieniem tej fascynacji !
Pierwsza część była typowo symfoniczna. Grała orkiestra i śpiewał chór. Poznałam tylko dwa utwory.
Chociaż nie jest melomanem, nauczyłam się słuchać muzyki, więc i tak bardzo mi się spodobało.
Pomyślałam tylko, ze Fredek by się zdziwił, a może i uśmiał, jeśli miał poczucie humoru, bo nie było gitar i perkusja nie była tak znacząca, za to grały skrzypce, wiolonczela, trąbki, jak w orkiestrze  ;-)


A po przerwie w roli wokalisty wystąpił aktor, i na gitarze zagrał prawdziwy gitarzysta solowy.
I tu już zawrzała publiczność!!!


Usłyszeliśmy między innymi Bohemian Rhapsody, Somebody To Love,
crazy little thing called love








Dopiero ostatni bis był moją ulubioną piosenką

Radio Ga Ga




Mury zatrzęsły się w posadach!!!! Klaskaliśmy, śpiewaliśmy, skakaliśmy po raz kolejny, ale chyba najmocniej!  Nawet dzieci i starsi ludzie bawili się wspaniale. Dziewczynka, powiedziała, że koncert  to najlepszy prezent jaki dostała :-)


Dyrygent zwierzył się, że jest to 199 koncert. Pierwszy koncert zagrali w 2011, na dwudziestolecie śmierci Freddiego Mercury.
Koncerty są w całej Polsce, zachęcam do wybrania się na taki. Niepowtarzalne przeżycie, bo muzyka Queen jest genialna, a posłuchanie na żywo, jak sami wiecie, robi najlepsze wrażenie :-)

      Post nie obyłby się bez kilku słów mojego osobistego komentarza, hehe. Akurat ta twórczość wyzwoliła bardzo intymne odczucia, ale to dlatego, że naprawdę jest ona bardzo osobista.
Kilka razy już (no dokładnie dwa) usłyszałam, że moje pisanie to jest taki exhibicjonizm.

W pierwszej chwili mnie to zmartwiło, a nawet przeraziło, bo  exhibicjionizm jest traktowany negatywnie, takie pokazywanie się ludziom  nago.

No rzeczywiście, może pokazuję więcej niż człowiek chciałby zobaczyć, usłyszeć, poczuć, ale nie robię tego na siłę, nie zmuszam ludzi to stykania się z tym. Jeśli ktoś nie chce, to nie czyta i już. A że ja się nie wstydzę obnażać swego  wnętrza, swoich uczuć, to nie ma w tym nic złego.
Dla mnie to bardzo dobrze, sama pisząc nieraz odkrywam wielkie wartości, a przede wszystkim, dzięki temu,  udaje mi się rozpuścić swój ból, bo nagle rozumiem co ja tak naprawdę robię, czuję i dlaczego.

Bardzo bym chciała, żeby to się komuś przydało. Bo rozwój człowieka właśnie na tym polega, żeby odkrywać, poznawać siebie.
Ludzie są ciekawi świata, a siebie jakoś mniej, a to jest dopiero fascynujące!
I okazuje się, wcale nie trzeba jakiś wielkich nakładów, no może odwagi.

Jak to powiedział nasz wieszcz : sięgaj tam, gdzie wzrok nie sięga!!!
Romantyk, uch:-D, to on mnie zaraził :-D

 
Kiedy przetłumaczyłam sobie słowa piosenki crazy little thing called love, pomyślałam, że ja  takie miałam objawy, tylko teraz bym pomyślała, że są to objawy zazdrości, a nie miłości.
I teraz mogę z przekonaniem stwierdzić, że "czas pokaże", człowiek nie wie, co jest tak naprawdę dla niego dobre, jak głosi przypowieść z Tybetu.
Tak jak zaśpiewał Fredek, to wydawałby się, rzeczywiście tak wygląda największy poryw serca, który należy pielęgnować.
Teraz uważam, że to wielkie cierpienie, z którego trzeba się wyleczyć.
Wszak  miłość nie  unosi się gniewem, itd. z Biblii
Będąc ostatnio na ślubie i słysząc te słowa, pomyślałam sobie, że ja to już tak jak trzeba  kochać umiem człowieka, którego sobie wybrałam.
 Zwróciłam mu wolność, !!

No i extra!
Teraz pasowałaby mi  piosenka somebody to love.
No ciekawe jak by to było?
W sumie to już mi tego nie trzeba, chyba, że z ciekawości. Kolejne doznanie, żeby się czegoś dowiedzieć o sobie.
Ale nie chciałabym, żeby ktoś cierpiał z miłości, czy po prostu z mojego powodu.
Bo w sumie , często tak jest, że się czegoś chce od partnera i jest się zawiedzionym, że czegoś nie dostaje

Już nic nie chcę (chyba). To ciekawe po czym poznam, że mnie kocha, nie jest obojętny?

Może to tak jak tłumaczył mistrz swojemu uczniowi: jak poczujesz, to będziesz wiedział, że to jest to !

No dobrze, hehe



Na koniec dziewczyna, która siedziała koło mnie, powiedziała, że była na koncercie symfonicznym Dżemu i De Mono i że było super.


Ja też polecam :-DDD

Tak sobie pomyślałam, ze każdy artysta, wyznaje soje głębokie doznania, a nikt nie mówi, że exhibinicjonista.
No najwyraźniej, nikt mnie za artystę nie uważa
;-)

4 komentarze:

  1. Cieszę się, że mogłaś uczestniczyć w tak wspaniałym wydarzeniu muzycznym, zwłaszcza, że kochasz muzykę. No i brawo dla Twojej córki za niezwykły pomysł na prezent. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dostałaś super prezent. Sama bym poszła na taki koncert. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, z chęcią wybrałabym się na taki koncert. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  4. Są ludzie, którzy nie rozumieją tych, którzy piszą blogi, ale to ich problem. Ja też nasłuchałam się od kilku osób, że blog to obnażanie się, ale ja tak nie uważam. To, o czym piszę to jest moja decyzja i mój wybór. Koncert na pewno był świetny ! Pozdrawiam Marzenko :))

    OdpowiedzUsuń