Nade mną leje deszcz,a z boku świeci słońce i rozświetla drzewa. Piękny widok, uch :-)
I lunęło.....
Całkowicie rozmoczył się daszek w karmniku. Trzeba zrobić nowy, a nie ma kto na razie, więc szukam w domu czegoś przydatnego
i wpadła mi w ręce taka podkładka pod talerze. Nikt tego nie używa, to może będzie akurat na daszek. Jak myślicie?
Wczoraj byliśmy w urzędzie. Brzuch mnie boli do tej pory. W sumie ulżyło mi, bo załatwiliśmy co trzeba było, ale stres był.
Niby się wie, że normalna kolej rzeczy, ale zawsze mam niepokój, że może nie ma jakiegoś dokumentu, albo, że coś tam uniemożliwia pozytywne załatwienie sprawy, bo są nowe przepisy, albo potrzebne jest coś czego nigdy nie było. Na wszystko trzeba czasu i cierpliwości, a z drugiej strony czas nagli.(przydałaby się umiejętność krojenia czasu, jak radził Pratchett, hehe) No i oczywiście w dzisiejszych czasach nigdy nie można być pewnym, czy się da pozytywnie załatwić, jeśli już to na 99%, uch
Przypomniał mi się post o strachu.
Urzędy to miejsce, że rzeczywiście można sobie próbować radzić lepiej albo gorzej, ale gdzieś tam w środku strach się czai, bo bardzo dużo zależy od powodzenia w takim miejscu jak urząd.
Można się zmusić do polubienia urzędów?
I tak teraz częściej się spotyka przychylność ze strony urzędników na pierwszym szczeblu. To nic nie znaczy, ale przynajmniej nie przeraża na początku.
Przypomniały mi się słowa Dalajlamy XIV
"Jeśli problem jest do rozwiązania i możesz to zrobić, nie ma potrzeby by się martwić.
Jeśli nie jest możliwy do rozwiązania, martwienie się nie pomoże"
No nie pomoże, ale weź się i nie martw? Samo się to robi.
Trzeba praktykować, w końcu się uda, hehe, jestem pewna.
Z całego serca, wszystkim, tego życzę!