W Warszawie dzieje się, nie można powiedzieć
I to, między innymi, mnie uratowało :-)
Na tai chi poznałam taką Krysię. Polubiła mnie jak prowadzę zajęcia, najpierw w zastępstwie, a potem przychodziła na moje zajęcia. W przerwach rozmawiałyśmy czasem o teatrze. Wkrótce się bliżej poznałyśmy.
Ja wtedy nie chodziłam za bardzo i ona zabierała mnie a to do Teatru Wielkiego, Filharmonii, a to na wystawy, a to na wykłady przed spektaklem, czy filmem w kinie. Miała wejściówki z Uniwersytetu Trzeciego Wieku, czy z Klubu Seniora i takich miejsc, więc koszt był symboliczny, albo żaden. A czasem wejściówki kupowałyśmy przed spektaklem. Dzięki niej obejrzałam monodram Jerzego Stuhra Kontrabasista w Teatrze Polonia. Chodziły słuchy, że to będzie ostatnie jego przedstawienie w Warszawie. Był chory. Krysia była przed siódmą pod Teatrem, żeby kupić wejściówki.
Dzięki niej byłam też na spotkaniu z Jerzym Gajosem w Domu Kultury Zacisze, bo mieszka w tej okolicy.
Zwiedziłam ze cztery miejsca w Nocy Muzeów między innymi Muzeum Jazzu zdaje się gdzieś na Zamku Królewskim. Pojęcia nie miałam, że jest takie miejsce.
Ja tylko wzbudziłam raz uzanie u koleżanki w, że byłam na Mistrzu i Małgorzacie z Krzysztofem Wakulińskim.
Znając moje zainteresowanie Tybetem zaprosiła mnie na wykład pt. Tybetańczycy w Indiach. Wstrząsnęły mną te wieści. Napisałam posta wówczas. Może uda Wam się o tym usłyszeć. Mogą żyć, radzą sobie, ale raj to nie jest.
Okazało się, że ten film wtedy był ostatni raz wyświetlony Wybuchła pandemia i zakończyła się nasza sielanka.
Słyszałyśmy się tylko przy okazji świąt
Mijając Domu Kultury na Zaciszu, zawsze myślę o Krysi
Przyjechała na koncert koleżanka z Białegostoku, którą poznałam w sanatorium. Dzięki niej poznałam Garretta i nie byłam po raz pierwszy sama. Dogadywałyśmy się, chodziłyśmy po obiedzie zawsze na spacer, zdrowo się odżywiałyśmy (czyli bez słodyczy), rozmawiałyśmy i żartowałyśmy sobie. Z radością razem wybrałyśmy się zobaczyć i usłyszeć na żywo światowej sławy skrzypka.
David Garrett na Torwarze dał piękny koncert.
25 lat temu na Torwarze było lodowisko, odbywały się mecze hokeja, a ja tam uczyłam się jeździć na łyżwach. Miło wspomnieć, choć nie nauczyłam się. Kiedy pomyślałam, że już umiem, fiknęłam do tyłu, aż gwiazdy zobaczyłam. I skończyła się moja edukacja. Moje dzieci szybko się nauczyły. Do dziś pamiętają najważniejsza instrukcję, jak się upadnie to ręce trzeba do góry podnieść, żeby nikt po palcach nie przejechał. brrr
Jej przyjazd spowodował, że pomyślałam sobie, jak wiele serdecznych osób poznałam. Właściwie zostałam prawie sama po wypadku, serce mi pękało, czułam się porzucona. Ale powolutku, co rusz pojawił się ktoś obcy, kto pomógł w kryzysie . Nie stał się też przyjacielem, którego się ma na wyłączność, lecz przyjacielem, który nic nie musi, ale akurat wszystko co mu odpowiada, sprawia, że mi otwiera serce i oczy na świat.
Chaphur Rinpocze uczył, że Waza Pomyślności, jest nie tylko dobrobytem materialnym, ale również zdrowiem, przyjaznym otoczeniem, przychylnym przebiegiem zdarzeń. Moja Waza Pomyślności jest znacznie wypełniona.
Chaphur Rinpocze wspomniał również o tym, że pomyślność sprzyja pomaganiu wszystkim istotom.o co
Z tego zrozumiałam to jest taka samonapędzająca się maszyna, im więcej dajesz tym więcej dostajesz.
I ja to tak czuję :-)
Pomyślności Kochani
Wszystko będzie dobrze