Często zachęcano mnie na portalach społecznościowych do przedstawienia ważnej dla mnie książki. Od dawna dla mnie są to książki mówiące o rozwoju duchowym w buddyzmie, więc generalnie myślałam, że mało jest zainteresowanych. Co innego na blogu, tutaj czyta cały świat i co jakiś czas zainteresowany się znajdzie.
Ostatnio jest reklama książek świat Dysku Terry Pratchetta. Uwielbiam tego pisarza i jego nową powieść kupiono mi na zachętę, żebym zaczęła czytać po wypadku. I w kilka lat po wypadku pierwszą książkę, którą wchłonęłam była "Nacja"
Przeczytałam tą książkę i pomyślałam sobie, że napisał ją właśnie dla mnie, dla osoby, która odstaje od świata, nie nadąża za oczekiwaniami, za typowymi wskazówkami i nie umie być szczęśliwa z tym co ma, bo nie widzi w tym nic pożytecznego.
Kiedy przeczytałam "wszystko co cię spotyka traktuj jako dar, a nie przekleństwo" , w pierwszej chwili pomyślałam dwa słowa oba brzydkie. Mało mnie te dary nie wykończyły.
Jesteśmy przyzwyczajeni, ze dary to chociaż miła niespodzianka, jeśli nie bardzo pożyteczna, a to co nas spotyka to niekoniecznie jest miłe.
Mimo wszystko zapadły mi te słowa w pamięć i od tej pory zaczęłam w ten sposób rozpatrywać to co mnie spotyka. Po kilku latach mogę stwierdzić, ze jeśli na początku coś zabolało, potem obracało się bardzo pozytywnie dla mnie.
Bardzo dużo o tym napisałam.Wypłakałam cały swój żal i dzięki temu rozpuściłam swój ból. Od pewnego momentu świat nie jest taki straszny dla mnie. właściwie dzięki temu mogę zaśpiewać :
Ja nie chce iść pod wiatr
Gdy wieje w dobrą stronę
W końcu mam swój czas
To chyba dobry moment
Nie chce biec do gwiazd
Biec do gwiazd
Ja nie chce iść pod wiatr
Gdy wieje w dobrą stronę
Nie chce biec do gwiazd
Niech gwiazdy biegną do mnie
Nie chce chwytać dnia
Gdy w ręku mam tygodnie
Takie miłe
Krzysztof Zalewski "Początek"
:-))))
I dzięki temu, że tyle darów otrzymuję stać mnie na współczucie i dobre życzenia dla innych, nie zawsze życzliwych ludzi.
Pomyślałam sobie o książce "Droga", historia wygłodniałych ludzi szukających ratunku, którzy znajdują jedzenie, a potem okazuje się, że to pułapka, zostali zwabieni, aby to ich zjeść. Celny cytat "fart, czasem nie jest prawdziwym fartem" Jak tak pomyśleć, to faktycznie, jest to system wykorzystywany nie tylko przez kłusowników w polowaniu na zwierzynę. Chyba np. politycy niektórzy też tak działają.
U mnie akurat niefart kończy się wielkim fartem ;-)
Może jak pomyślicie, tak ma wielu ludzi, tylko trzeba czasu, trzeba cierpliwie poczekać, nie wszystko jest takie oczywiste. Wierzę, że cenicie też korzyści niematerialne :-) np.spokój :-)
Drugą książką którą przeczytałam, a która dała mi wielkiego kopa w górę była "Przebudzenie świetlistego umysłu" mojego pierwszego ukochanego nauczyciela BON.
Książkę tę dostałam jeszcze kiedy byłam zdrowa, ale bardzo nieszczęśliwa. Zdaje się, że intencja była taka, abym nauczyła się cieszyć z tego co mam i nie wyobrażała sobie, że dzieje się coś złego w okół mnie. Często mi powtarzano, ze widzę świat taki jaki jest we mnie (cyt. z nauk bon) i tylko ode mnie zależy, czy ja będę z tego powodu co widzę cierpieć, czy nie. a ponieważ byłam osobą z niską samooceną, łatwo było zrzucić na mnie całą odpowiedzialność, aby samemu poczuć się świetnie i spełniać swoje potrzeby.
Kiedy zostałam sama odważyłam się przeczytać tą książkę, zwłaszcza, że obejrzałam nauki Tenzina w internecie i nie wyobrażałam sobie, czego to ja jeszcze nie umiem.
I nie mogłam uwierzyć, że wszystko co tam napisane ja robię. Po jakimś czasie doszłam nawet do wniosku, że mylnie interpretowano te nauki. I wtedy stała się rzecz niesłychana, uwierzyłam w siebie, zaufałam sobie i dzięki temu uwolniłam się od największej dla mnie trucizny, od przywiązania. Odzyskałam wolność, zrozumienie, które dało rzeczywiście szczęście, bo wszystko co widzę, co jest we mnie okazało się cudem po prostu. Spotkałam tylu niesamowitych ludzi, tyle się dobrego wydarzyło, tyle wskazówek na ścieżce do oświecenia do mnie dociera, aż trudno uwierzyć, że mam taki potencjał.
A'propos, często słyszałam, ze nie ma dobra, ani zła, zwłaszcza kiedy wypominałam krzywdzące mnie zachowanie. Ale dopiero teraz przeczytałam, że jednak można się nieodpowiednio zachowywać, że to mi się wcale nie wydawało.
Zacytuję fragment, bo to jednak nieco zmienia też traktowanie dobrego zachowania. Może się komuś przyda i okaże się, że bez problemu może tak postępować. To rzeczywiście jest kwestia zwracania uwagi na pewne przyzwyczajenia, które trzeba usunąć. Kwestia wprawy, a szczęśliwym każdy chce być przecież:
Aby żyć etycznie, zgodnie z buddyjskimi naukami na temat karmy, ważne jest, żeby poprawnie rozumieć, co się rozumie przez sanskryckie określenie „punja”. Inaczej możemy dołożyć do tego nieodpowiednie i mylące idee, powstające ze skojarzeń z ich najczęstszego sposobu tłumaczenia jako „zasługa” – po angielsku „merit”, po niemiecku „Verdienst”. Niepodobnie do tych zachodnich słów, oryginalne określenie nie sugeruje, że przez bycie dobrymi zasługujemy i zapracowujemy na szczęśliwość jako jakąś nagrodę. Kiedy zamiast tego posługujemy się określeniem „pozytywny potencjał”, łatwo możemy widzieć, że chodzi tu o to, że konstruktywne postępowanie buduje pozytywny potencjał doświadczania szczęśliwości. Kiedy to rozumiemy, unikamy chęci bycia miłym dla innych i zadawalania ich, aby być szczęśliwi. Unikamy również narzekania, kiedy nie jesteśmy szczęśliwi w nagrodę za swoje dobre postępowanie.
Wygląda na to, ze jednak nazbierałam dużo pozytywnego potencjału, bo czytam w Demianie, książce, którą polecił mi obcy człowiek.
"- To taka wiedza, dzięki której człowiek uczy się panować nad samym sobą. Można stać się nieśmiertelnym i dokonywać czarów "
I to się jakby potwierdza z naukami bon:-)
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia :-)