Po raz kolejny przekonałam się, że mimo wartościowszego jedzenia typu soczewica, humus, soki warzywne, zupy i warzywa na okrągło i kasza, ruch jest niezbędny. Zwłaszcza, po to żeby się nie otłuszczały narządy wewnętrzne. Przez zimę mimo pilnowania jadłospisu, zajęta robieniem kartek i szarpaków dla psów, zaniedbałam ćwiczenia, bo z domu było ciężko wyjść bo zimno i wszystko boli, i samej nie idzie.
Jedyne czego pilnuję od roku to 200 brzuszków dziennie. Z czego jestem bardzo dumna, bo oprócz płaskiego brzucha, wzmacnia się mięśnie, które trzymają człowieka w pionie i mam siłę chodzić, hehe
Po świętach jadąc na ćwiczenia, zaniosłam żebrakowi resztę poświątecznych smakołyków, żeby się nie zmarnowało. Pan, pierwszy raz, wstał do mnie rozradowany. Podziękował entuzjastycznie za rosół itd i powiedział, że jest elektrykiem i naprawi jeśli mi się coś zepsuje, jak...... wróci.
Okazało się, że ktoś zaproponował pracę w gospodarstwie. Wyjeżdża na przynajmniej pół roku.
I jak stanie na nogi to wróci i na tym przejściu będzie tu czekał na mnie.
!!!!????? :-))))
No super, ucieszyłam się bardzo. Zapytałam czy jeszcze mu coś podrzucić przed wyjazdem?
Umówiliśmy się. Pomyślałam sobie, że oddam wszystko co mi nie potrzebne, czego i tak nie zjem.
Pojechałam z siatkami, ale człowieka nie ma.
Pomyślała, ze poczekam z pół godziny, bo po co mi to, zwłaszcza, że żurek ugotowałam na pożegnanie, hehe
I wreszcie wypatrzyłam go jak przechodzi przez ulicę. Podeszłam do miejsca gdzie zawsze siedział. A on mnie minął i poszedł dalej. No to ja za nim i wołam, żeby zaczekał. Pan się zatrzymał zdziwiony, po czym zapytał: to pani?, po czym mowę mu odebrało.
I to spojrzenie, było zapłatą za moje starania, hehe
Pan mnie nie poznał, pierwszy raz byłam bez kurtki i czapki.
Zapewniał, że zna się na remontach i za wszystko się odwdzięczy.
Oczywiście zapewniłam, ze nie trzeba, że wystarczy, gdy mu się poszczęści, ale też trochę się przestraszyłam (tego nie powiedziałam, ale pomyślałam :-)
Pan coś tam jeszcze wspominał, że może za dwa, trzy miesiące przyjedzie, ale powiedziałam, ze spotkamy się za pół roku, nie wcześniej.
Pomyślałam sobie, że w lato naprawdę łatwiej i zarobić i przeżyć, więc skoro radził sobie do tej pory, to tym bardziej teraz. A ja tak naprawdę odetchnęłam, bo już nie czuję się zobowiązana. Bo mimo wszystko, gdy zimnica na dworze, zawsze myślałam, że gorąca herbata jest zbawienna.
I dziś pierwszy poniedziałek, kiedy nie pojechałam na ćwiczenia, hehe. Zrobiłam pierwszego szarpaka od wizyty w schronisku. Przyszło mi do głowy, że przez tą herbatę jeździłam więcej na ćwiczenia, a tak to czasem się nie chciało i robiłam kartki albo oktopusy (tak jest nazwa handlowa tych dzieł:-))
Już wiem jak to jest, więc będę się pilnować i nie zaniedbywać ćwiczenia tai chi.
O i właśnie dobro do mnie wróciło:-)
Ja rzeczywiście prędzej coś pożytecznego zrobię dla innych niż dla siebie, a potem się okazuje, ze bardzo dużo korzyści mi to przyniosło.
Pierwszą bardzo trudną rzecz jakiej nie mogłam zrobić dla siebie, zrobiłam dla mojej siostry w ciąży. Rzuciłam palenie, żeby jej nie kusiło, hehe
Jakiś czas temu dostałam kalanchoe. Teraz zaczął wypuszczać nowe listki, kwiatostany. Naprawdę coś pięknego :-)
I fuksja już zaczęła kwitnąć. U Was też?
Dziś odebrałam kartkę świąteczną od Tereski Szara Sowa. Bardzo dziękuje !!!! :-)))
Oktopus :-)
A Wy co tam planujecie?
W każdym razie pogoda zapowiada się całkiem przyjazna do spacerów, wycieczek, i moich ulubionych, prac ogrodowych :-)