poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Pierwszy raz widziałam taką burzę


Padał ulewny deszcz, błyskawice i grzmoty waliły prawie przez godzinę.
Właśnie zrobiło się jasno!!

Dobrze, ze byłam w domu


W taką pogodę cieszę się, ze mogę w domku sobie siedzieć i patrzeć przez okno.


 Obejrzałam wreszcie film Forrest Gump. To zupełnie inna historia niż w książce.
Film dostał Oscary więc nie mogę powiedzieć, że jest zły, ale rozczarował mnie.
Nic dziwnego, ze koleżanka widziała tylko nieszczęśliwego chłopaka, który sobie po prostu radził.

Zachęcam do przeczytania książki. To dopiero poruszy serca. Zamiast współczucia, wzbudzi w was odrobinę zazdrości, a na pewno radosnej serdeczności.

Powieść "Droga" jest dla mnie drogą człowieka chorego na nieuleczalną chorobę, który wie jak to się skończy, ale chce próbować. Przypuszczam, że człowiek skazany na śmierć widzi szary świat wokół, nie świeci słońce, zniszczone jest wszystko czym żył. Póki żyje jednak nie poddaje się. Czasem wspiera go ktoś do końca. Moim zdaniem jest przesłanie dla wspierających, żeby się nie załamywali, że to dla nich początek nowej drogi.

   Mnie się wielokrotnie wydawało, że wchodzę na nową drogę. Za każdym razem kiedy coś się udało ładnego stworzyć, kiedy nastał jaśniejszy dzień, kiedy powiodło się rozwiązanie problemu, wydawało się, że nadchodzi nowa era. I było coraz radośniej, ale dopiero ostatnio "kamień spadł z serce" I dopiero poczułam ulgę. Byłam ogromnie zaskoczona.
Przez kilka dni zaniemówiłam. Kiedy się już odblokowałam zaczęłam pisać skąd zaczerpnęłam lekarstwa. Zaczęłam zauważać jak często w naszym życiu  przejawia się mądrość Bon, dzogczen,buddyzmu. Jest to niezbity dowód, że to jest prawdziwe. Musiałam o tym co spostrzegłam  opowiedzieć!
 Zaczęło mnie wszystko interesować, Robię coraz to nowe prace artystyczne.
Przede wszystkim jestem coraz bardziej otwarta na świat. Cierpienie ogromnie zmienia postrzeganie. Człowiek nawet sobie nie zdaje sprawy jak bardzo.

   I teraz kiedy wydawałoby się, że to jest to. Wreszcie uśmiecham się i to jest zasługa mojej praktyki, okazuje się, że nie o to chodzi .

Dalajlama XIV pisze:w Dzogczen "..... pojawiające się doświadczenia błogości, przejrzystości oraz braku myśli, przesłonią oblicze twej prawdziwej natury..."


Może to jest jak w tym wierszu: "jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech radosny zaczyna, i idzie tak człowiek i już zapomina o co miał walczyć i po co"



Nie szkodzi. Skoro już na tyle  zmieniłam swój umysł, zmienię go jeszcze bardziej. Nie ważne ile to potrwa, w końcu się uda. Najważniejsza jest intencja, przecież.
 :-))

Teraz tak sobie pomyślałam, że mogliśmy zapomnieć po co to wszystko.
To po to, żeby nie cierpieć.Być szczęśliwym, a nie tylko zadowolonym czasem.
:-)


   

czwartek, 27 sierpnia 2020

"Droga" Cormac McCarthy


Najbardziej poruszająca książka jaką przeczytałam.  Utwór opowiada o podróży mężczyzny i jego małego syna poprzez postapokaliptyczny obszar dawnych Stanów Zjednoczonych.

Nigdy dotąd  nie czytałam powieści o cierpieniu, kryzysie, depresji nieszczęśliwych ludzi. Myślę, że taka zmiana, to jest oznaka mojej coraz lepszej kondycji psychicznej. Kiedyś byłam sama tak nieszczęśliwa, że nie mogłam słuchać, patrzeć na cierpienie innych. Teraz widzę takie losy z innej perspektywy. Widzę ile wartościowych spostrzeżeń mają ludzie dzięki trudnej sytuacji.

Ta powieść nie jest o trudnej sytuacji, ta powieść jest o tragedii jakiej doznamy, jeśli nie zadbamy o naszą kulę ziemską, o nas, o wszechświat, którym jesteśmy.

     Wędrówka mężczyzny z synem przez zniszczony, ogołocony, szary, dżdżysty, zimny świat, narażonych na  śmierć w każdej chwili z rąk złych ludzi, powoduje napływ wspomnień, przewartościowania swoich dotychczasowych opinii, odkrycie wartości jaką jest dobro.
Książkę warto przeczytać, ale pozwolę sobie podkreślić spostrzeżenia, które mnie najbardziej poruszyły.


" Syn pyta tatę :co zrobiłeś najodważniejszego w życiu?
tata - wstałem dziś rano"

"dobre sny to zły znak. To znaczy,ze chcesz się poddać, a ty się nie możesz poddać - mężczyzna do dziecka"
przypomina mi się wiersz naszego noblisty Czesława Miłosza _ jest taka cierpienia granica,za którą się uśmiech radosny zaczyna, idzie tak człowiek i już zapomina, o co miał walczyć i po co..."

"Dużo złych rzeczy się stało, ale my żyjemy - zauważa pocieszająco ojciec - to mało?
może być - odpowiada syn "

Tak się naprawdę zdarza. Czy to jest pocieszające? Jest. Kiedy zastanawiałam się nie raz co za złośliwość, że muszę żyć. Cytując bohatera powieści "niewiele razy przeleżał w mroku, kiedy to nie zazdrościł umarłym".
Już od dawna cieszę się z faktu, że przeżyłam, że doświadczam co dnia wiele niezwykłych doznań.
Przyszedł wreszcie taki moment, ze rozpuścił się cały mój ból. Odpuściło cierpienie, które niechcący przelałam na blogu. Pomyślałam sobie ze zdziwieniem, że w sumie to już nie mam o czym pisać. Nie zdając sobie sprawy, ten ból napędzał całą moją egzystencję. I nagle przyszła ulga, pustka. Zapomniałam co to ja chciałam...., hehe
Oczywiście zostały niepokoje dnia codziennego, proza życia, losy moich najbliższych, które mnie zawsze interesują i niepokoją. Ale okazało się, że na tyle zrozumiałam życie,że pozwalam mu toczyć się samodzielnie, pozwalam realizować się karmie każdego indywidualnie.
Już nie staram się uszczęśliwiać kogoś na siłę. Piszę co wiem, czego doświadczam, bo może się komuś przyda w odkrywaniu swoich możliwości. Ale każdy zrozumieć musi sam cm tak naprawdę robi ? i dlaczego?.

Powieść kończy się  słowami "Dobro Cię znajdzie - mówi mężczyzna do syna przed śmiercią"

To było niemalże niemożliwe, a jednak chłopiec znalazł dobrych ludzi, którzy towarzyszyli mu w drodze.Nie był sam.
Kiedy zapytałam o to moją przyjaciółkę, czy w to wierzy? Odpowiedziała, że na pewno dobro mnie znajdzie.
Obruszyłam się na to stwierdzenie, bo zrozumiałam sugestię, ze znajdę partnera i to jest to dobro, tak jakby to było warunkiem szczęścia.
A ja już tak mocno stanęłam na nogi, tyle serca otrzymałam od obcych ludzi, tyle cudów mi się przytrafia, że pomyślałam, że partner to błahostka. Pomyślałam sobie, że nikt nie wierzy, że  można być szczęśliwym samemu.
A ja nauczyłam się być swoim najlepszym przyjacielem, nauczyłam się rozpuszczać ból, nauczyłam się medytacji, która przynosi spokój, a zarazem odkrywa możliwości na jakie bym nie wpadła przez dedukcję.
Dobro, które mnie spotkało, to to, że mogę chodzić. Dzięki temu świat stanął otworem, a ja z tego skorzystałam. Poznałam  wyjątkowych ludzi, zobaczyłam jaką mam siłę w sobie.
Partner już nie jest niezbędny :-)

Ale kiedy tak o tym myślałam, zaczęłam się obawiać, czy nie jest to jakaś obronna postawa, że tak naprawdę boję się, że znowu będę się szarpać, że znowu ktoś coś od kogoś będzie chciał, i przekonywał o swojej racji.

Uświadomiłam sobie, że ja zapomniałam co to jest miłość dwojga ludzi.

Moje doświadczenie kojarzy się z cierpieniem, z samotnością. Ja ciągle słyszałam, że wszystko przemija, żeby się nie przywiązywać, i że dlatego czuje się skrzywdzona, a to jest rzecz normalna.. Czyli sama sobie buduję tą klatkę.

Jak tu wierzyć w miłość? Co to jest ta miłość?

Otóż, teraz widzę to tak!!
Miłość dwojga ludzi, nie przeszkadza być dobrym współczującym, pomagającym wszystkim czującym istotom. Zdarza się, że ludzie tak się dobiorą, że są wsparciem w rozwoju prze całe życie. Bycie w związku to jest kolejna ścieżka. Tak jak każda, ma czasem trudności, ale w miarę pokonywania ich przybliżamy się do oświecenia. Chyba, ze trudności pokonują nas. Ale to tak ja w życiu.

To, że wszystko przemija , moim zdaniem,  dotyczy warunków jakie nas spotykają. Stała jest nasza prawdziwa natura, ale czy się pamięta i dba o jej czystość, to już jest sprawa rozwoju. Jeśli ktoś uważa, że stwierdzenie, wszystko przemija, nie ma dobra i zła, jest tylko usprawiedliwieniem zachcianek ego, to trzeba mu współczuć , ale przykładu absolutnie nie brać..

Zapewne ucieszę się, jeśli znajdę osobę na tej samej ścieżce co ja. Na pewno, to będzie bardzo miłe jeść posiłek z kimś kto też się z tego cieszy.
I  nie boję się, że natrafię na jakieś trudności. Postaram się biec dalej jak Forrest Gump, wykorzystać ile się dan z danej sytuacji, nauczyć się ile się da, wesprzeć ile się da, ale jeśli się nie da, to odpuścić.
Przypomniały mi się słowa trenera do naszego skoczka narciarskiego na starcie  : "zostaw głowę" I poleciał najdalej z zawodników. hehe

Ja o medal nie walczę, ale na pewno samo myślenie koncepcyjne nie pomoże w zdobyciu szczęścia.

Nie dawno przeczytałam słowa instruktora Jogi i bardzo mi się spodobały, może i wam przypadną do gustu:
cyt.
Tym, co przynosi harmonię do naszego życia jest 
przede wszystkim element aktywnej woli. 
To dzięki niej możemy tworzyć formy, które najpełniej oddają to co żywe i prawdziwe w nas
Mandale życia tworzymy cały czas i nieustannie podlegają one przeobrażeniom, odnaleźć się w tym rytmie ciągłych przemian jest właśnie tą harmonią.

Instruktor Tai Chi mówił:
Najważniejsza jest intencja. W końcu się uda.

Jak widzicie to naprawdę od nas zależy. Od nas zależy co robimy jak zbieramy dobrą karmę, jaką mamy wolę, intencję.

Zauważyłam, że często w obliczu wielkich nieszczęść, traci się wiarę w Boga. Mówi się, że zapomniał o ludziach, że jest obojętny na krzywdę, albo każe za grzechy.
Moje doświadczenia wskazują, że człowiek sobie nie zdaje sprawy ile od niego zależy. Jakoś lubimy zdać się na łaskę, albo się ze strachu przed karą nie wychylać, nie dociekać.
Modlimy się, bo dobrze jest mieć wsparcie dobrej energii, ale ta energia będzie wspierać jeśli nasza wola, nasz intencja będą działać dla pożytku czujących istot, a nie krzywdzeniu innych dla zaspokajaniu swego ego.

Dzogcen uczy, że to wszystko jest w naszych rękach, tak zrozumiałam i to mi się bardzo podoba od kiedy uwierzyłam w siebie.


Może i Wam się spodoba

a w ogóle co to ja chciałam?
następnym razem sobie przypomnę
może:-))).

niedziela, 23 sierpnia 2020

Czytelnicy cytują Forresta :-)

    Dziś pochmurno i chłodniej, więc z radością przypomniałam sobie o upalnym lecie..
Zakwitła cebula, ale krótko były kwiaty, nie zdążyłam zrobić zdjęcia. Dobrze, że widzę chociaż pączki :-)

 
Pierwszy raz od 18 lat zobaczyłam kuleczki na swoim dzikim winie. Nigdy się nie przyglądałam i teraz mam miłą niespodziankę.
 Widziałam uroczego pajączka.
A dziś znalazłam stonkę na balkonie. Pewnie kot złapał. Stonki nie widziałam od wieków. A co w Warszawie na balkonie robiła stonka? Czym one się żywią? Kiedyś zbierałam stonkę z ziemniaków u dziadków. 40 lat temu :-)

Pierwszy raz jak żyję w Warszawie wybrałam się na daleki Żerań i to są kominy elektrociepłowni. Następnym razem zobaczę fabrykę samochodów. Tym razem zapomniałam. Pewnie dlatego, ze okazało się, że płotka ma grób takiego jak chciałam, nie ma. Przejechałam kawał drogi w upał bez potrzeby.


Chociaż zdjęcie takie trochę artystyczne zrobiłam :-)



Korzystając z kwarantanny znajomi pomogli mi odsunąć szafę. A na jej tyle ukazał się pamiątkowy rysunek mojego syna z lat dziecięcych. Radość była przeogromna. Nie tylko moja!.Rysunek został w tym miejscu. Pewnie odnajdzie sie znów za 15 lat :-)
To mi przypomniało jak rozwija się człowiek, jak się zmienia,  można się zdziwić .

 Forrest Gump słynie z tego, ze ma wyjątkowe powiedzenia. Niektórzy napisali, ze całe rodziny rozmawiają cytatami.
Pierwsze powiedzenie na jakie natrafiłam, od razu mnie przekonało, że to jest mój dowcip i pokochałam bohatera.

Ja właśnie tak mam, ze często cyt."cieszę się jak świnia przy korycie".

Ulubione powiedzenie koleżanki to "życie jest jak pudełko czekoladek..."

Więcej nie pamiętam chwilowo, bo jest tego mnóstwo i można kawał powieści przepisać. Przeczytajcie !!!

Fenomen takiej postaci jak Gump jest tak nieprawdopodobny co wybitny. Rzeczywiście trudno sobie wyobrazić,żeby ktoś tak przeżył.
Jesteśmy uczeni, żeby dochodzić do wszystkiego pracą, a najlepiej jak to jest ciężka praca, pokonujemy przeciwności i wtedy czujemy, ze osiągnęliśmy sukces..
A o kim mówimy, że ma szczęście?
Kiedy niespodziewanie coś się udaje, niespodziewanie dostajemy więcej niż oczekiwaliśmy.

Kiedy sobie to uświadomiłam, uwierzyłam w siebie. Może po to, żeby jak mówił Dalajlama XIV "wartościowi ludzie powinni być pewni siebie"
i to nie jest ambicja ego. To jest po to, abym mogła wspierać innych.

Znam kogoś takiego. I nie mówię tu o sobie :-)) Rzeczywiście nie jest sprytny, zapobiegliwy,, czasem bezmyślny, ale niekiedy zrobi z łatwością coś genialnego. Słyszałam kiedyś jak powiedział, a co ja takiego zrobiłem? przecież to normalne.No tak, normalne, tylko nikt na to nie wpadł, hehe
I rzeczywiście mówią, że dostaje więcej niż mu się należy. Ma szczęście po prostu, Nie są to złote góry, ale jak na taką lekkość,, to bardzo dużo. Robienie przysłowiowych głupot,, po czasie też  kończy się dobrze.

I jak to się ma do wysiłku, starań,  układania planów, które kończą się niepowodzeniem. Siła wyższa jakby.
Nie zniechęcam do pracy nad czymś, ale na tyle żeby nie przesłoniło świata, żeby odkrywało nasze możliwości, a nie ograniczało..

Niedawno wszyscy dopytywali co zamierza zrobić, że trzeba tak i tak, a usłyszałam tylko, czas pokarze. Zatkało wszystkich. W pierwszej chwili chciałam coś radzić, powiedzieć swoje zdanie, ale ugryzłam się w język. Sama jestem ciekawa, co z tego wyniknie. Hehe Samo się ułoży lepiej niż można wymyślić.

Dotarło do mnie, że zbiera dobrą karme, która właśnie tak się objawia.
Po swoich doświadczeniach wiem, że to jest najważniejsze, aby mieć spontaniczne współczucie. Książka Forrest Gump mi o tym przypomniała.


Takie słoneczka będą za rok ;-)

 Doceniłam codzienne ćwiczenie Tai Chi i postanowiłam też codziennie uczyć się języka angielskiego. Chciałabym móc się  porozumieć z nowymi przyjaciółmi :-).
Na razie nie mówię w obcym języku, ale za to rozumiem po polsku.
A to dopiero wartościowa umiejętność :-))) i dobrze wróży na przyszłość :-))

Pozdrawiam serdecznie. Miłego, spokojnego obserwowanie świata życzę :-)

piątek, 21 sierpnia 2020

Forrest Gump

     Film o takim tytule jest bardzo znany. Główna rola Toma Hanksa, wzbudziła ogromna sympatię. Oscary.
Pisarz był nominowany za tę powieść do. Nagrody Pulitzera.
Książka jest zupełnie inna niż film. Dowcip autora jest bardzo w moim stylu, więc co chwila zarykiwałam się śmiechem. A dwa razy uroniłam łzę, więc naprawdę napisane jest niesamowicie.

      Historii Forresta nie będę przypominać, jest powszechnie znana. Mnie raczej zdumiał odbiór losów Forresta. Moja koleżanka skomentowała, że po tym  poznaje się dobrą literaturę, można podyskutować.
Polecam z całego serca tę lekturę. Losy bohatera są niezwykłe, ale i napisana jest dość niezwykle :-).I wzbudza wielkie emocje.

Cytując recenzję  "świat nie będzie taki sam, kiedy spojrzysz na niego oczami Forresta Gumpa.".
Ja rzeczywiście spojrzałam zupełnie inaczej na świat. Moje dotychczasowe lęki  nagle się rozpuściły.

 Bohater miał niski poziom inteligencji, dzieci  mu dokuczały i nauczony był uciekać przed śmiechem i poniżaniem przez innych. W dorosłym życiu okazało się, że przy okazji ma wyjątkowy poziom geniuszu, dzięki czemu znalazł się w różnych miejscach, np. w kosmosie.

Tak naprawdę potrafił żyć tu i teraz, przyjmował życie takie jakie jest, bez kombinowania, manipulacji. Ma zdolność spontanicznego współczucia. Bohater brał udział w wojnie w Wietnamie, uratował życie wielu osobom na polu bitwy. Dostał za to medal od Prezydenta USA. I choć oczekiwano, że przemawiając będzie popierał tą wojnę, do tego go nakłaniano,: powiedział na cały świat, że wojna to największe gówno.
Właśnie dlatego był odbierany czasem jako idiota, bo mówił co czuł, nie co trzeba. Oczywiście przysporzyło to też mnóstwo żartobliwych sytuacji.

Przeżył wiele, studia, wojnę, więzienie, kosmos, dżunglę, zapasy i w każdym miejscu nauczył czegoś, co przydało się w kolejnej sytuacji Myślę, ze to przesłanie dla nas :-). W dobie kwarantanny, kryzysu ekonomicznego, kryzysu  politycznego, dobrze jest znaleźć i wypracować jakieś nowe umiejętności. A już na pewno przyda się dobre nastawienie, spokój, równowaga.

Dla mnie najbardziej wzmacniającym był sukces z biznesu, który nieoczekiwanie stał się żyłą złota.. Wszyscy poznani w życiu  ludzie, serdeczni, nieserdeczni, przyjaciele dostali pracę. A zarobione pieniądze, dużo pieniędzy oddał.

I wtedy przypomniało mi się, ze spełnił podstawowy warunek do osiągnięcia szczęścia, brak przywiązania.

Moja koleżanka zażartowała, ze w tym momencie powieść straciła oznaki realizmu, więc stała się raczej bajką.
A ponieważ wierzę w tradycję Bon, dzogczen, pomyślałam sobie, ze sobie załatwił już dobrą karmę na następne inkarnacje. To życie choć było pełne przeciwności, ale kończących się szczęśliwie.

No, trochę takie nieoczekiwane szczęście mam i ja :-)))

Bardzo życzliwy mi człowiek mówił z uśmiechem: niech się pani nie martwi, będzie co ma być.
Tak jakby wiedział, że wszystko mi się szczęśliwie ułoży.

Forrest Gump mi o tym przypomniał :-)))






Szczęśliwie nie znaczy tak jak sobie zaplanujemy. 


To
Więcej niż sobie zaplanujemy :-))

niedziela, 16 sierpnia 2020

Dobre nastawienie jednak potrzebne ;-)


    Ostatnie wydarzenia w naszym państwie przysporzyło mi sporo smutku, strachu, żalu. Wojny o niepodległość, przelana krew, zdały się na nic
W Polsce nie ma wolności. Jest faszystowska nienawiść. 
Młody człowiek, który studiuje nauki polityczne zagranicą zwrócił mi uwagę na sposób w jaki obejmuje się władzę w Polsce. Specjalnie szczuje się ludzi na siebie, wzbudza się nienawiść do wroga,  obecnie LGBT który jest opisywany jako wiele zagrożenie, aby odwrócić uwagę od tego, co tak naprawdę chce osiągnąć władza i do czego zmierza.  
Przed poprzednimi wyborami  naród został podzielony przez emigrantów.
Nasza władza wzoruje się na Węgrach, gdzie nie ma wolnych mediów i władza dyktuje co jest dobre, a co złe. Mówi się, że wygraną obecny Prezydent zawdzięcza właśnie TVP.

Bywam trochę wśród ludzi i to co czasem słyszę w pale się nie mieści. Widać, ze to nie są przemyślenia, własne opinie, tylko włożone w głowę opinie, które absolutnie nie są obiektywne i przez to prawdziwe. Nie będę powtarzać, bo szkoda się denerwować.

Niemniej pierwszy raz poważnie się zmartwiłam skąd wezmę na jedzenie. Bliscy są sami zagrożeni kryzysem gospodarczym.
Ja widzę, że posunięcia władz zmierzają do uspokojenia Sejmu, który ma zgodnie popierać ustawy, w obawie, żeby nie stracić intratnych posad. Puszczenie dzieci do szkoły spowoduje roznoszenie CORVID i najbardziej osłabieni emeryci stracą życie. Co z punktu ekonomii to duża oszczędność na emeryturach. Pewnie z podobnych powodów nie zamykane są kopalnie, które już nie są potrzebne, ale nie ma innej pracy w tym regionie, za to są największym skupiskiem zarażeń.. Bezrobocie nie będzie wzrastać. Kolejny sukces władzy.
Potem się słyszy w wiadomościach jak dobre są te rządy.

Otrzymanie dużej dotacji z UNII jest przecież sukcesem obecnego ministra słyszałam ?!. Ciekawe, czy Unia już się wypowiedziała na temat podwyżek w rządzie?
Słyszałam tylko, że nie da pieniędzy gdzie nie będzie praworządności. Podobno już dwa województwa niedostały.
A sądy są praworządne ?

Obłudnym przedstawianiem rzeczywistości jesteśmy karmieni non stop.

Dlatego wreszcie doceniłam i ja pozytywne myślenie, wbrew realiów. Inaczej chyba bym zwariowała.



Pozwolę sobie zacytować słowa Dalajlamy.Nie obiecują spełnienia marzeń. To jest dopiero wartościowe, wiedzieć co się tak naprawdę robi i dlaczego.

cyt. Dalajlama XIV 
Warto pracować nad wypracowaniem szczęśliwego nastawienia, ponieważ nawet jeśli nie rozwiązuje
on Twoich bezpośrednich problemów, to pomaga zachować spokój umysłu, który pozwala Ci widzieć rzeczywistość wyraźniej.
 Mamy 2 poziomy doświadczenia, które jest sensoryczne, takie jak ból fizyczny i doświadczenie psychiczne, takie jak frustracja, smutek i stres.
Z dwóch osób doświadczenie psychiczne jest skuteczniejsze,
 ponieważ ból fizyczny może być uciążliwy przez niezadowolenie psychiczne, ale niechęć psychiczna nie złagodzi dyskomfort fizycznego.      (tłumacz. google)


Ten cytat bardzo pasuje do sytuacji.


Dawniej byliśmy uwiedzeni technologią, ale myślę, że ludzie stają się bardziej dojrzali.
 Zwracają większą uwagę na wewnętrzne wartości i znajdują wewnętrzny spokój.
Czuję mocno, że edukacja powinna zawierać instrukcję o naszym
 wewnętrznym świecie
 - pracy naszego umysłu i emocji.
Musimy nauczyć się na przykład, że to destrukcyjne emocje jak złość niszczą nasz spokój umysłu

cyt. Dalajlama XIV


Instruktor Tai Chi z Kanady zaleca spokój, aby umysł znalazł sposób na poradzenie sobie z problemami. Radzenie sobie z trudnościami nas rozwija.

Pomyślności :-)

czwartek, 13 sierpnia 2020

Dobrze wiedzieć

    Natknęłam się na bardzo mądre wypowiedzi Tadeusza Różewicza i Bogusława Wołoszańskiego. Może Wam też je docenicie.


Moje mówienie o samotności zawsze spotykało się z dezaprobatą wśród znajomych. Pewnie nie wiedzieli jak na to poradzić?
Wzdragamy się przed nią, wstydzimy, wynajdujemy argumenty zaprzeczające temu, żeby nie wpaść w depresję. Tymczasem już po raz kolejny potwierdza się, ze to stan jak najbardziej pożądany, prowokujący do rozwoju osobistego, do poznania siebie i pokonania trudności, by poczuć się szczęśliwym, spokojnym, bezpiecznym. Często się słyszy, ze problemy rodzą się w naszej głowie, ale wzdragamy się przed uleczeniem, które znajdziemy dzięki samotności.
Sama uciekałam od tego stanu, bo to jednak kojarzy się z jakimś deficytem, czymś negatywnym. Najczęściej ze zbytnim rozczulaniem się nad sobą. A wszyscy chcą być dzielni i nie mazgaić się.
A przecież trudności zmuszają nas do rozwoju. Nie zadowolenie i beztroska.
Więc od czasu do czasu dobrze samemu zostać. A jeśli trzeba , to długo :-))


Znacie historię?!
 Kto o tym zapomniał?
Historia lubi się powtarzać. Polecam po raz kolejny Księgi Jakubowe Olgi Tokarczuk. To aż nieprawdopodobne, ze takie historie się zdarzają.



niedziela, 9 sierpnia 2020

Tyrmand o Warszawie

     Koleżanka z Wrocławia przeczytała książkę "Zły" Tyrmanda i zapytała, jak ja teraz widzę Warszawę? czy poznaję w Warszawie to co widział Tyrmand. Nie pamiętałam tej książki. A po przeczytaniu fragmentów, które mi wysłała, nabrałam przekonania,że nigdy do niej nie zajrzałam. Po prostu nazwisko Tyrmand jest znane.
 Ale kiedy zaczęłam myśleć jak bym opisała dzisiejszą Warszawę, to nie byłby wzruszający opis. W pierwszej chwili, nie widziałam tu nic wzruszającego.
Tak jak zawsze, we wszystkim można dostrzec, coś niezwykłego, ale kiedy zaczęłam oglądać ostatnie zdjęcia okolicy, pojawiły się radości, podziw, wzruszenie.
W mojej okolicy już stanęły wieżowce i przesłoniły niebo. Za to pojawiły się nowe możliwości oglądania blasku słońca, błękitnego nieba.
Wschód słońca odbija się w wieżowcach na zachodzie i promienie budzę mnie teraz prze okna skierowane na wschód. :-)))Nigdy o 8 rano nie było w pokoju słońca, a teraz jest !




A zachodzące słońce odbija się w  szybach na wschodzie. Ogromnie mnie bawi ten widok. Zawsze mi mówili,ze mam specyficzne poczucie humoru, teraz mam czas się nacieszyć. 
Ja wiem, niektórzy radzą cieszyć się z małych rzeczy, ale ja uważam, ze taka spostrzegawczość to  wielka rzecz. 
Moim zdaniem, to znaczy żyć tu i teraz!

Może tylko samotność, kwarantanna spowoduje nauczenie się tego. Umiejętności, której inaczej bym nie zdobyła, zajęta wszystkim i wszystkimi, niespokojna


Zachód słońca :-)
 odbija się w wieżowcu na wschodzie, a ten odbija się w wieżowcu na zachodzie. Widzicie taki słoneczny wieżowiec ?
:-)))

Ja tak jak Tyrmand kocham Warszawę i dostrzegam piękno w tym co widzę:-)))

Któregoś dnia spadł ulewny deszcz.

 W tym samym czasie świeciło słonko z zachodu. Taki niezwykły widok musiałam uwiecznić :-)





 Dziś jest upał. Słoneczko rozświetla świat. Między innymi moje kwiatki.



Kwiaty są takie same, ale widzimy je różnie. Pomyślałam sobie, że to tak, jakby czasem zakładać okulary z filtrem ego, a czasem nie.

 Widok na świat bez filtra ego jest dużo piękniejszy. Mieni się takimi barwami, o jakich byśmy nie marzyli nawet.

Wiem, że człowiek patrzący bez filtra ego, zobaczy niezwykłe rzeczy, nawet w miejscu na pierwszy rzut oka zwykłym. Nie musi jechać nie wiadomo gdzie, żeby dojrzeć cuda.

I pamiętajcie to nie jest cieszenie się z małych rzeczy. Patrząc ogólnie podziwiane krajobrazy można .nie poczuć uroku aż tak głęboko bez okularów z dobrym filtrem.

Jestem pewna, że wiele osób się ze mną zgodzi.

Pozdrawiam serdecznie.

niedziela, 2 sierpnia 2020

Kompozytor Jan Kaczmarek zauważył....:-)

    Po raz drugi Powstańcy Warszawy przypomnieli, że walczyli z faszyzmem, aby każdy miał prawo żyć i wszystkie mniejszościowe grupy społeczne, w tym LGBT. Wzruszyła mnie wypowiedź staruszki, uczestniczki Powstania Warszawskiego, która walczy do końca o wolność.
Ma odwagę mieć honor.
Ja ją podziwiam i tez jestem powstańcem.


Oglądałam reportaż o Janie A.P. Kaczmareku kompozytor, autor muzyki do ponad 60 filmów długometrażowych i dokumentalnych, oraz polskich i amerykańskich spektakli teatralnych, laureat Oskara.

Jan Kaczmarek jest twórcą wielu wybitnych kompozycji, zdobywcą wielu nagród, honorowych tytułów, stanowisk na świecie.
Otrzymał Oskara za muzykę do filmu Marzyciel 2004.
Film jest w ogóle wybitny, więc bardzo serdecznie  polecam obejrzenie go. Dobra obsada i przesłanie od Piotrusia Pana, bardzo przekonują :-)
Wspominając o komponowaniu na zamówienie, min. do filmu Agnieszki Holland , pan Kaczmarek zażartował, że jeśli tematem jest kryzys, to dzwonią do Polaka. Nikt się nie zna na kryzysie, tak jak Polak ..:-)

Mnie urzekło jedno stwierdzenie pana Kaczmarka:

Cały czas paluję w swojej głowie na taką siłę, wielka siłę, o której możemy tylko marzyć.
Dotyka takiego niezwykłego miejsca. Czego się nigdy nie poczuło.


I tak sobie  wyobrażam stan oświecenia.

Skoro poluje, to znaczy, że musi czuwać, obserwować, wiedzieć co tak naprawdę robi i dlaczego. I to jest mądrość dzogczen. Mądrość, która nie ogranicza się do rytuałów, modlitw, ale namawia do obserwacji, do skupienia, aby osiągnąć coraz większość świadomość istnienia.



I rzeczywiście, od kiedy zaczęłam obserwować siebie, coraz częściej doznaję niezwykłych odkryć. Spodziewam się, że w końcu doznam całkowitego olśnienia. Nic nie wymuszam, niczego nie oczekuję, tylko patrzę na co mnie stać. A jak już się zacznie, to co rusz dzieją się cuda. Czasem nie to o czym się marzy, ale to co przynosi wielką korzyść.
Dlatego zachęcam do zbierania dobrej karmy, czyli właściwego działania., a będziecie robić cuda:-)

Od kiedy ćwiczymy Tai Chi sami w domu, przypominając sobie wskazówki instruktorów, wreszcie poczułam ciężkie łokcie, siłę  w dłoniach i nauczyłam się tak wyprostować, ze brzuch sam mi się wciąga. Pierwszy raz w życiu zrozumiałam, bo poczułam, co to znaczy pierś do przodu.
Oczywiście inni mogą umieć to robić od dziecka. Uważam jednak, ze nie sama pozycja jest tu najważniejsza, co zauważenie różnicy.

Ona pociągnie za sobą kolejne :-))

Nasłuchałam się ostatnio czarnych wizji, więc postanowiłam przekonać się na własne oczy, jak jest. Bałam się, przeszłam kilka przystanków, w nadziei, ze ochłonę i wrócę do domu. Ale nie, pchało mnie do  przodu. Kiedy już dojechałam, prawie podskoczyłam z radości.
Wszystkie przypuszczenia okazały się nieprawdziwe.
Popłakałabym sobie ze szczęścia :-)))ale tylko mnie ścisnęło w gardle.

Przypomniało mi się jak ojciec uczył przyszłego noblistę: nie bój się pytać.

Nagrodą dla mnie, że spytałam  była radość.

Można nie pytać, nie doszukiwać się, będzie  co ma być. Ale czasem można zaufać sobie, przyjąć niepowodzenie. Ja już się tego nauczyłam. A to daje odwagę i ogromną radość, kiedy się okaże, że wszystko jest dobrze.

Na to co zrobimy, aby było najlepiej dla nas, nie ma recepty. Mnie pomaga wskazówka Nauczyciela Bon: otworzyć umysł, medytować, i dowiesz się co masz robić, rozwiązanie samo przyjdzie.

Nie myślimy koncepcyjnie, co za, co przeciw, spontanicznie wpadnie do głowy recepta.

Powodzenia :-)))