Nie jest to trudne. I nawet na najprostszym poziomie przynosi wiele satysfakcji, radości i spokoju. Kiedy wczoraj stanęłam przed dużą grupą skupionych ludzi pomyślałam sobie, że będzie nie lada wyzwanie dla mnie, zachęcić a nie zrazić do ćwiczeń tych ludzi.
Ćwiczenia tak opracował Mistrz Moy, że ludzie się odprężają, relaksują dzięki czemu stres odchodzi. Z czasem poznajemy jak ćwiczyć, żeby uzdrowić miejsca w ciele szczególnie bolesne. Przede wszystkim spowodujemy, że kręgosłup będzie nam dobrze służył do śmierci. Min dlatego, seniorów szczególnie się zachęca do regularnego brania udziału w zajęciach. .Najstarszy członek Stowarzyszenia ma 85 lat.
Ortopedzie powiedziałam o tym, że ćwiczę tai chi. Doktor się ucieszył, ale powiedział, że to dobrze ale dla mojej psychiki. Ja mam źle zrośniętą miednicę. Szkoda, że rodzina nie kazała dobrze złożyć tuż po wypadku. Podobno w szpitalu mówią co się stało i co można zrobić, pozostawiając to do decyzji rodziny. No trudno, nie mam za złe, widocznie tak musiało się stać. I tak lekarz powiedział: że tam na Górze to mnie lubią. Przekonuję się o tym na każdym kroku, bo na Dole min. otacza mnie stado Aniołów Stróżów.
Rozczuliłam się łoj.... :-)
A wracając do rzeczy.
Psychiczne dobre nastawienie do życia to podstawa szczęśliwego życia. Człowiek jest narażony ciągle na różne trudności, jak nie na brak zdrowia, to samotność czy brak pieniędzy itp ale wszystko to mija, a min. tai chi pomaga przetrwać ciężkie chwile a nawet znaleźć nagle rozwiązanie. Kolega mi przypomniał o tym. Tak uczył też nauczyciel BON: kiedy właśnie dzieje się źle, nie farci się, trzeba praktykować, bo to jest po to, żeby pomóc przeżyć. (Tenzin uczy innej praktyki, ale myślę, że nie jest źle, że teraz o tym wspomniałam. Jego nauka tak jak nauka Mistrza Moy zrodziła się ze współczucia dla ludzi)
Podstawą jest spokój i wyciszenie. Sposób na to każdy, oczywiście, każdy znajdzie sam. Trzeba tylko w to uwierzyć i nie zapomnieć, że to ważne.
Teraz mi się przypomniało, ile to rzeczy jest ważnych hehe.
Kiedy byłam w depresji dłuższy czas, jakimś cudem, chyba dzięki psychologowi zaczęłam szukać sposobu wyjścia z doła. Przede wszystkim ćwiczyłam codziennie i oglądałam w internecie nauki Tenzina i Ajahna Brahm :-D
Świadomość i współczucie te zalety na pewno doprowadzą do oświecenia :-D
Przed wypadkiem też nie byłam w dobrej formie. Tak naprawdę było mi bardzo źle. Kiedy po wypadku, ledwo żyjąc, dostałam pocztówkę z życzeniami, ścisnęło mi serce ze wzruszenia. Oto co mi napisała koleżanka:
Byłam pomocnikiem na tej grupie i od tej strony się poznałyśmy.
Tym bardziej cenna dla mnie ta pocztówka, codziennie na nią patrzę.
(nie wiedziałam, że ją zalałam podlewając kwiatek, ale zrobiłam zdjęcie i już uwieczniłam te wspaniałe słowa)
Radość życia! No kto by to pomyślał i jeszcze zaraźliwa..hehe (wielkie dzięki Iwonko).
To właśnie robi z człowiekiem min. Taoistyczne Tai Chi. Oczywiście na wszystko trzeba czasu jak w każdej praktyce i jak tam komu pisane, ale intencja jest najważniejsza. Po mnie teraz widać, że to prawda. Wtedy to ja raczej śmiałam się przez łzy ale teraz śmieję się naprawdę. (jakieś 6 lat)
Już pod koniec pierwszej części zajęć, ludzie stali się weselsi, nawet sobie żartowaliśmy. A pod koniec, wszyscy mieli rozradowane miny. Uśmiechy od ucha do ucha niemalże. Dostałam dużo życzeń do zobaczenia. Wiele osób było zachęconych do kontynuacji ćwiczenia.
W marcu jest okazja wziąć udział w zajęciach weekendowych. Zapraszam wszystkich chętnych , żeby się zapoznali ze 108 ruchami i zaczęli ćwiczyć.
To naprawdę Dobre jest hehe