Upały dają mi się we znaki jak nigdy. Pewnie dlatego, że dostałam od mojego lekarza ulubiony zabieg, fango. Oboje myśleliśmy, że akurat w zimę będę przychodziła, kiedy mi jest rozgrzanie najbardziej potrzebne, a tu akurat zwolniło się miejsce teraz. Bardzo się ucieszyłam, kto mógł przypuszczać, ze takie upały będą. Efekt jest taki, że głowa boli.
Czytam z wielkim zapałem, tylko zrozumieć nie jest tak łatwo. Zrozumienie w ogóle nie jest takie proste, oczywiste. Często, to co jednego dnia wygląda tak, to na drugi dzień, niespodziewanie, dochodzą jakieś inne aspekty tej sprawy ijuż trochę inaczej rozumiem..
I tak, pomyślałam sobie, że może źle przedstawiłam stan obecności, najważniejszy dla praktyki dzogczen.
Oczywiście jeśli ktoś zechce praktykować dzogczen, to odsyłam do nauczycieli np. Namkhai Norbu lub do tenzina Wangyala Rinpoche, ale nie chciałabym kogoś zniechęcić błędnymi teoriami.
Jeśli jednak, mimo najlepszych chęci , napiszę niewłaściwie, to proszę wybaczyć.
Ja po prostu jestem pod silnym wrażeniem, że tak mi się już odmieniło życie, i chciałabym jak najlepiej przekazać, to co zadziało u mnie:-)
Mistrz Namkhai Norbu pisze, cyt.:
Ggy znajdujemy się w stanie kontemplacji, to nawet jeśli powstaje tysiąc myśli, nie podążamy za nimi, a jedynie obserwujemy wszystko co się wydarza. To właśnie nazywamy obecnością. Znalezienie się w stanie "jak jest" oznacza utrzymanie ciągłej obecności.
Mam wrażenie, że często powstaje w mojej głowie strumień myśli i rzeczywiście udaje mi się myśleć nie wiedzieć o czym. Często jest tak, że pojawiają się cenne spostrzeżenia, ale za chwilę nie wiem jakie. Na szczęście w rozmowie, czy przy pisaniu posta, wracają :-)
Oczywiście staram się myśleć o tym co przeczytałam i analizuję przeczytaną teorię. Nie wyobrażam sobie,żeby było inaczej. Ale może to jest właśnie obserwacja.
O ile pamiętam, właśnie to niemyślenie, traktowane jest jako najlepszy stan. Ja uważam, że tu raczej chodzi o nie analizowanie tego co mnie spotkało, ale obserwacja, czyli nie zamykanie oczu jak ktoś mnie krzywdzi.
Oczywiście to czy ktoś krzywdzi jest kwestią tego, ze ja tak źle to co mnie spotkało odbieram, ale naprawdę często jest, ze ktoś wie, że nie postępuje właściwie, ale robi to.
Przytoczę kilka fragmentów z książki Dzogczen, bo są to recepty, które nie raz słyszałam.
Pomyślałam sobie, ze cenne będzie zwrócić uwagę, że wszystko można zrozumieć w dwojaki sposób. Ważne jest, żeby zwrócić uwagę, że określenia , wszystko jest dobre, albo nie ma zła i dobra, czy; tak jest, zrozumie ktoś o czystym umyśle.
Rzeczywiście, nie byłam w stanie obecności, kiedy zobaczyłam to co zobaczyłam i zinterpretowałam logicznie. Myślę, że właściwie zinterpretowałam, bo ktoś kto kłamie bo mu wygodnie może sam nie zdawać sobie sprawy co robi. No i wtedy rzeczywiście fala rozpaczliwych myśli, mało mnie nie zabiła. Może rzeczywiście ta powódź zniszczyła wszystko, to co nawet było niewinne.
Więc faktem jest, że nie myślenie, nie nakręcanie się, uchroniłoby mnie od cierpienia. Na szczęście trafiłam na nauki nauczyciela bon, Tenzina, i jakimś cudem rozpuściłam ten ból.
I teraz widzę jakie cuda mi się przytrafiają, jakie to szczęście, że zostałam sama, bo przestałam się tego bać. Okazało się, że przede wszystkim strach przed samotnością mnie paraliżował.
Teraz jakimś cudem, kaleka, potrafię załatwić wiele spraw, niektóre same się załatwiają, czasem pomyślę o czymś i jakoś się rozwiązuje problem, widzę i rozumiem skąd takie innych zachowanie w danym momencie.
Ten spokój okazała się dla mnie zbawienny!!!!
Kilka lat temu moja przyjaciółka powiedziała: poradzisz sobie sama, bo zawsze miałaś wielkie możliwości, ale musisz to zrobić sama, żebyś uwierzyła w siebie, raz na zawsze.
hehe i udało się. Naprawdę jakimś cudem. Myślę, ze jest to zasługa właśnie tego, że w nic się nie wdaję, myśli płyną i nagle wpadnie genialna myśl, która rozwiązuje wszystko. Samo się układa.
I tak jest z pisaniem postów na blogu. Ja nie wiem, czy one są zrozumiałe, czy wartościowe, ale myśl jakaś kołacze się po głowie, wraca i wraca, to w końcu siadam i piszę.
Wypuszczam ptaka na wolność, hehe
Jak na razie, tyle o dzogczen ode mnie. Kto tam chce niech poczyta cytaty z książki mistrza dzogczen, może coś nastroi do kontemplacji.
Napiszę jeszcze kiedyś wędrówce o bon z Himalajów na Zachód, bo już miesiąc się ta myśl kołacze po mojej głowie.
cyt. z Dzogczen Czogjal Namkhai Norbu:
Poprzez materialny wymiar ciała możemy zrozumieć jego energię czy też "głos", co stanowi drugi aspekt jednostki. Jest on bardziej subtelny od ciała,dlatego trudniej go zrozumieć. Jednym z jego postrzegalnych aspektów
jest wibracja, czy dźwięk, stąd mówi się tu o głosie. Głos jest powiązany z oddechem, a oddech z energią życiową jednostki.
Związek między głosem, oddechem i mntrą, najlepiej ilustruje nam sposób działania mantry.
Mantra jest ciągiem sylab, których moc tkwi w ich dźwieku. Dzieki ich wielokrotnemu powtarzaniumożna uzyskać na daną forme energii.
Energia jednostki jest ściśle związana z energiązewnętrzna, a każda z nich wpływa na drugą.
Wielką wagę przywiązuje się do utrzymania energii jednostki w stanie jej kompletności i całości.
Pracując nad tym usilnie, można oddziaływać na energię zewnętrzną tak zwanych "cudów".
Jest to faktycznie wynikiem uzyskania kontroli bad własną energią, dzięki czemu można panować nad zjawiskami zewnętrznymi - moja ulubiona teza :-))
Umysł jest najbardziej subtelnym i ukrytym aspektem naszego stanu. Zauważenie jego istnienia nie jest jednak czymś trudnym.
Wystarczy obserwować swe myśli i to , w jaki sposób jesteśmy łapani w ich strumień
W Dzogczen jest jedno zobowiązanie: uczeń ma sę znaleźć w stanie "jak jest". Cała reszta, czyli wszelkie sądy , twory umysłu, wszystkie nasze ograniczenia itd. wszystko to jest jedynie powierzchowne i fałszywe.
Gdy pozostajemy w stanie kontenplacji., tonawet jeśli powstaje tysiąc myśli, nie podążamy za nimin, a jedynie obserwujemy wszystko co się wydarza.
Właśnie to nazywamy obecnością. Znalezienie się w stanie "jak jest"oznacza utrzymanie ciągłej obecności.
W dzogczen uczy się być odpowiedzialnym za siebie bez podążania za regułami. Osoba, która posługuje sie regułami przypomina sprzewodnika, by móc iść.
Tubetańskie tłumaczenie imienia pierwotnego buddy darmaikai brzmi "wszystko jest dobre" W wizjii nie ma niczego do zmodyfikowania czy też do wyeliminowania, jest ona doskonałą taką jaka jest-oto znaczenie tych słów.
Gdy ktoś jest w stanie nirdualnym, nawet tysiąc manifestacji nie może zakłócić jego kontenplacji. Wszystko co się manifestuje, jest poza dobrem i złem, jest niczym ornament naszego własnego pierwptnego stanu.
Wszystko co się manifestuje jest poza dobrem i złem.
ps to już ode mnie pogląd
ja rozumiem, że to co się manifestuje samo, coś na spotyka, coś się wydarza jest poza dobrem i złem, chociaż nie musi być pozytywne.
Ale czy jeśli ktoś wie, że postępuje niewłaściwie, może się tak usprawiedliwiać?
No może, pewnie, ale czy to nie znaczy, że zbiera sobie złą karmę?
Skoro można zbierać dobrą karmę, zasługi to można i złą. Lepiej uważać z interpretacją. Może nie ma dobra i zła, ale są zachowania właściwe i niewłaściwe, nawet w dzogczen, który wydaje się taki wygodny, bo nic nie trzeba zmieniać.!!
Samo się zmieni, tylko trzeba być obecnym, a to nie jest takie łatwe. trzeba się oduczyć planowania, marzenia, oceniania, zdobywania, posiadania itd.
pomalutku, pomalutku, oczywiście:-)
Czyli jednak coś trzeba zmieniać, jak dla mnie. No ale ja jestem początkująca, to może źle to odbieram. Jakkolwiek by nie było, moim zdaniem, warto!!!
A takie mi wyrosły kwiatuszki w ten upał :-)