No nie powiem, wzruszyłam się na widok ludki (bo to chyba dziewczyna, choć długie włosy i różowa kiecka, to teraz, o niczym nie świadczy, hehe)
To chyba Wielkanoc bo dwa jaja połączyłam.
A teraz już takie jajołki produkuję i wszyscy obdarowani są uszczęśliwieni, że taki pomysł mi przyszedł do głowy
Do Krakowa pojechały jeżyki śmieszne z dedykacjami np. takimi.
Babcie kochane dostały takie
Aniołki zostały nazwane jajołki przez koleżankę, która zauważyła, że to styropianowe jaja mają sukienki zrobione na drutach, wykończone falbanką zrobioną na szydełku. W taki sam sposób robię czasem skrzydełka.
A najwięcej uroku i to, że w ogóle są zawdzięczają jajołki mojej serdecznej koleżance. Ona taki pomysł mi podrzuciła, przykleja oczy, nosy, loki, wiąże kokardki i ..... robi aureole a czasem robi..... korony (niestety nie mogę znaleźć zdjęcia, ale wyszło super)
Ogromnie się cieszę, że mam też swojego osobistego jajoła :-D
Tak jak sobie zaplanowałam, chodzę już codziennie na zajęcia tai chi. Wczoraj trafiłam na spotkanie większej ilości osób co nastroiło min. do wspomnień.
Instruktorka wspominała swoje pierwsze warsztaty, na które pojechała głównie dlatego, że prowadził je Mistrz Moy.
Okazało się, że zupełnie inne były oczekiwania z takiego spotkania.
Człowiek ma zaplanowane co chce osiągnąć, czego się nauczyć, co zrozumieć. Na ogół jednak jest to odmienne od tego co się dostaje tzn nauka jest, tylko nie tego co się chciało.
Przypomniało mi się bardzo popularne teraz, powiedzenie, że człowiek może wszystko. Tzn. to co sobie zaplanuję i czego bardzo chcę to osiągnę.
Pewnie osoba, która mnie do tego bardzo przekonywała, chciała mnie wyrwać z niemocy, z depresji, ale chyba jeszcze bardziej mnie to pogrążyło bo pomyślałam sobie, że co: ja za mało chciałam, żeby być szczęśliwą w małżeństwie? hehe Ale najbardziej mnie rozbawiło, kiedy mówię gościowi, że dobra, to teraz usilnie myślę, że jadę do Nowej Zelandii (właśnie byłam kolejny raz pod urokiem Władcy Pierścieni) a on na to, że w Polsce też są piękne miejsca. hehehe No tak oczywiście, dopiero potem doczytałam gdzieś u niego, że nie można chcieć zbyt wiele.
Już wcześniej gdzieś to słyszałam. Ok, tylko po co mówić, że wystarczy chcieć.
Ja chyba nie zrozumiałam się z tym panem, bo oczywiście wierzę w to, że intencja jest najważniejsza, tylko kiedy się uda coś osiągnąć jest tajemnicą i dotyczy tylko nas.
Pewnie nie zdążył mi o tym powiedzieć po prostu hehe
I właśnie wspomnienie warsztatów uświadomiło mi, że tak jest w życiu. Dzieją się rzeczy zaskakujące. Można wynieść dużo korzyści a można się wyniszczyć. I to rzeczywiście zależy od nas.
Tak mi się zdarzyło, że padłam na deski i musiałam, jak dziecko, nauczyć się siadać, stawać, chodzić.
A ponieważ dużo przyzwyczajeń się zresetowało w mojej pamięci, zaczęłam naukę od początku.
Przede wszystkim naukę o sobie. I to jest najcenniejsze.
Uczę się być pożytecznym dla siebie by być szczęśliwym.
Do tej pory, jak sądzę, byłam pożyteczna, żeby inni mogli być szczęśliwi (przynajmniej niektórzy)
To też cieszyło ale teraz cieszy jeszcze bardziej.
Taka mała zmiana a jak odmienia życie.
Mądrzy ludzie mówią, że to podstawa, że to początek .....
Jak się jest otwartym to we wszystkim się znajdzie sens i radość.
I tak pomocnym w przemianie jest praktyka.
Są różne szkoły: nie robić nic ale być otwartym, medytacja (dla mnie coś wspaniałego), modlitwa, siłownia, nauka, czytanie, robienie na drutach itp ale być otwartym to znajdzie się mądrość, sens.
Na mnie największe wrażenie zrobiło (kiedy jeszcze zdrowa byłam) zrobienie 100 donju. Po tym naprawdę świat jest piękniejszy, ja szczęśliwsza, osoba stojąca obok bardziej sympatyczna... :-D