Nieoczekiwanie dostałam bilet do kina na Carmen z Metropolitan Opera !!!
Kiedy zobaczyłam w kinie zwiastun oper z Metropolitan Opera emitowanych na dużym ekranie, zapragnęłam zobaczyć Carmen. Często o tym mówiłam bliskim znajomym i gdy nadarzyła się okazja dostałam bilet. :-)
Trzeba przyznać, że nie spodziewałam się, że tak mnie wzruszy spełnienie tego marzenia :-)
A już sama transmisja z Metropolitan Opera z New York przeszła moje najśmielsze oczekiwania.
Nie omieszkałam i ja zrobić parę zdjęć na pamiątkę.
Często powtarzana aria " jeśli mnie nie kochasz, ja pokocham ciebie
jeśli cię pokocham, strzeż się"
Jak się okazuje taka miłość się często zdarza.......
A tą frazę to pewnie wszyscy śpiewają:
"Miłość jest cygańskim dzieckiem, nigdy, przenigdy nie znało prawa"
Coś o tym wiem ;-)
W przerwie opery widzieliśmy jak zmieniana jest dekoracja.
Fragment mi znajomy, ale zupełnie nie kojarzył mi się z ta operą.
Coś wspaniałego :-)
Torreador
Kolejna przerwa, w której wywiadu udzielały główni bohaterowie.
Nawet jeśli mnie nie kochasz, obejrzyj inne opery z Metropolitan Opera, które emitowane będą w Multikinie.
Moim zdaniem jest to wspaniała inicjatywa.
Zobacz z tak bliska światowej sławy śpiewaków, orkiestrę, dekorację, twórców, dzięki którym możemy obejrzeć operę z wspaniałej sali w Nowe York .
Wiosna już jest u Was?
W Warszawie cieplej, ale pochmurno.
Za to dużo młodych listków na drzewach :-)
Pogodnego weekendu życzę, spędzonego w grządkach, w lesie, albo w parkach :-)
piątek, 29 marca 2019
wtorek, 26 marca 2019
Weekend z tai chi
Doczekałam się wreszcie na weekend z tai chi. To taki przedsmak warsztatu, czyli ćwiczeń kilka godzin dziennie. Jest to o tyle pożyteczna forma, że dzięki wysiłkowi przełamuje się barierę spięcia, wreszcie puszczają blokady w organizmie. Można zrobić postęp w rozwoju fizycznym i psychicznym.
Instruktor zalecił zwrócenie uwagi na swoje typowe zachowania i oderwanie się od tych przyzwyczajeń.
Wszystko się zmienia, to świadomie zmieńmy się i my. Jeśli do tej pory nasza reakcja na coś była taka, to teraz spróbujmy zrobić inaczej.
Opowiadaliśmy nowym osobom, które dopiero zaczynały, jak ćwiczenie taoistycznego tai chi nas uspokoiło, nauczyło cierpliwości, nauczyło zwracać uwagę na nas samych, a nie na innych, dzięki czemu mogliśmy się zmienić.
Dla mnie uspokojenie to był kamień milowy w rozwoju. I to wcale nie znaczy, że powoli. Teraz działam szybciej niż tuż po wypadku, ale jestem spokojniejsza niż leżąc cały dzień :-))
Tak jak ja to wspominam, to rzeczywiście unieruchomiona, mogłam, ba nawet musiałam, pomyśleć co się ze mną dzieje, co ja czuję, a to z kolei spowodowało, że poszukałam lekarstwa na to co boli.
Jak byłam zdrowa nie miałam czasu na taki luksus. Nawet nie dla tego, że mi ktoś bronił, tylko nie wiedziałam, że to mi najbardziej pomoże. Raczej się tego bałam, zwłaszcza słysząc, że ciągle niepotrzebnie rozpamiętuję jakieś przykrości Szukałam radości zupełnie w czym innym i to w dodatku tam, gdzie szczęścia bym nie znalazła nigdy.
I tak jak w tai chi Mistrz Moy uczył ćwiczyć tak, żeby zachować równowagę, wygodę, relaks, trzeba dostosować je do naszych możliwości. Wysoki, niski, gruby, chudy, kobieta, mężczyzna itp. każdy ćwiczy podobnie ale nie identycznie.
Co nie zmienia faktu, że próbujemy raz wykonać ćwiczenie tak, a za jakiś czas inaczej, zwracając uwagę na coś innego. Dzięki temu rozwijamy się, pracują mięśnie, a potem ścięgna i lepiej dochodzi krew do narządów wewnętrznych.
I tym sposobem, choć zwracając uwagę na siebie, nie krzywdzimy innych, a wręcz otwieramy nasze serca i stajemy się pożyteczni dla wszystkich czujących istot, jesteśmy radośniejsi :-)
Stowarzyszenie Taoistycznego Tai Chi to był pierwszy krok do mojego wartościowego dorosłego życia. I dzięki spędzeniu tam dwóch godzin, wracałam do domu weselsza.
Ale tak naprawdę, dopiero po wypadku, Tenzin Wangyal Rinpocze otworzył mój umysł na te cenne umiejętności.
To się nazywa mieć szczęście :-)
Przed chwilą padał grad. Zimnica okropna, brrr
A w domu zakwitła pierwsza pelargonia !!
Taki dzień, hehe, rano dostałam bilet na Carmen do kina !!!!
Ja naprawdę mam szczęście, :-) w każdym razie dziś :-)
Przypomniała mi się doskonała wypowiedź jednej pani::
Stoję sobie w kąciku i słucham co tam instruktor mówi, wiedząc, że i tak nie rozumiem co ona tam chce, żeby zrobić. I nagle usłyszałam, że ona mówi do mnie! Wiedziałam co mam zrobić!
hehe
O i takiego olśnienia wszystkim życzę!!! :-)))
Instruktor zalecił zwrócenie uwagi na swoje typowe zachowania i oderwanie się od tych przyzwyczajeń.
Wszystko się zmienia, to świadomie zmieńmy się i my. Jeśli do tej pory nasza reakcja na coś była taka, to teraz spróbujmy zrobić inaczej.
Opowiadaliśmy nowym osobom, które dopiero zaczynały, jak ćwiczenie taoistycznego tai chi nas uspokoiło, nauczyło cierpliwości, nauczyło zwracać uwagę na nas samych, a nie na innych, dzięki czemu mogliśmy się zmienić.
Dla mnie uspokojenie to był kamień milowy w rozwoju. I to wcale nie znaczy, że powoli. Teraz działam szybciej niż tuż po wypadku, ale jestem spokojniejsza niż leżąc cały dzień :-))
Tak jak ja to wspominam, to rzeczywiście unieruchomiona, mogłam, ba nawet musiałam, pomyśleć co się ze mną dzieje, co ja czuję, a to z kolei spowodowało, że poszukałam lekarstwa na to co boli.
Jak byłam zdrowa nie miałam czasu na taki luksus. Nawet nie dla tego, że mi ktoś bronił, tylko nie wiedziałam, że to mi najbardziej pomoże. Raczej się tego bałam, zwłaszcza słysząc, że ciągle niepotrzebnie rozpamiętuję jakieś przykrości Szukałam radości zupełnie w czym innym i to w dodatku tam, gdzie szczęścia bym nie znalazła nigdy.
I tak jak w tai chi Mistrz Moy uczył ćwiczyć tak, żeby zachować równowagę, wygodę, relaks, trzeba dostosować je do naszych możliwości. Wysoki, niski, gruby, chudy, kobieta, mężczyzna itp. każdy ćwiczy podobnie ale nie identycznie.
Co nie zmienia faktu, że próbujemy raz wykonać ćwiczenie tak, a za jakiś czas inaczej, zwracając uwagę na coś innego. Dzięki temu rozwijamy się, pracują mięśnie, a potem ścięgna i lepiej dochodzi krew do narządów wewnętrznych.
I tym sposobem, choć zwracając uwagę na siebie, nie krzywdzimy innych, a wręcz otwieramy nasze serca i stajemy się pożyteczni dla wszystkich czujących istot, jesteśmy radośniejsi :-)
Stowarzyszenie Taoistycznego Tai Chi to był pierwszy krok do mojego wartościowego dorosłego życia. I dzięki spędzeniu tam dwóch godzin, wracałam do domu weselsza.
Ale tak naprawdę, dopiero po wypadku, Tenzin Wangyal Rinpocze otworzył mój umysł na te cenne umiejętności.
To się nazywa mieć szczęście :-)
Przed chwilą padał grad. Zimnica okropna, brrr
A w domu zakwitła pierwsza pelargonia !!
Taki dzień, hehe, rano dostałam bilet na Carmen do kina !!!!
Ja naprawdę mam szczęście, :-) w każdym razie dziś :-)
Przypomniała mi się doskonała wypowiedź jednej pani::
Stoję sobie w kąciku i słucham co tam instruktor mówi, wiedząc, że i tak nie rozumiem co ona tam chce, żeby zrobić. I nagle usłyszałam, że ona mówi do mnie! Wiedziałam co mam zrobić!
hehe
O i takiego olśnienia wszystkim życzę!!! :-)))
czwartek, 21 marca 2019
"Kaziu nie denerwuj ojca" cyt.
Przypomniał sobie ktoś, kto tak mówił?
hehe
Pamiętacie może "Dzień przysług" organizowany w naszym Stowarzyszeniu? W ramach tej akcji byłam zaproszona na kawę i ciacho w Łomiankach, do Teatru Polskiego i na naleśniki z kawą 5 przemian.
W Teatrze Polskim obejrzałam "żołnierza królowej Madagaskaru". To nie jest mój ulubiony gatunek teatralny, ale ponieważ przedstawienie przygotowane było na 100 rocznicę Odzyskania Niepodległości, chciałam to zobaczyć.
Zabłysnęły panie w błyszczących kreacjach, popłynęła radosna muzyka, zaczęło się wesoło.
Nagle moim oczom ukazał się Mazurkiewicz w osobie samego Zbigniewa Zamachowskiego.
Dech mi zaparło, bo to idol mojej młodości, bohater "Wielkiej majówki". Kogo jak kogo, ale jego zupełnie się nie spodziewałam !!!
I tak oto musiałam się pogodzić z upływającym czasem.
"Bój się Boga Mazurkiewicz" i "Kaziu nie denerwuj ojca" będą dla mnie już nie tylko wizytówką okresu międzywojennego.
Jak to ja, odniosłam też swego rodzaju sukces. Po głowie mi chodziło co to za gatunek sztuki i nagle mnie olśniło: wodewil. W domu sprawdziłam w internecie, że to jest to.
No właśnie, mam takie przebłyski genialnej pamięci, hehe, przecież usłyszałam ten termin tylko kilka razy w życiu!!
Kolejną, niezwykłą przysługą było nauczenie przez koleżankę z tai chi robienia naleśników bez glutenu i przepysznej kawy.
Na Dniu Seniora poznaliśmy dietetyka Ada Kostrz Kostecka, prowadzi Ona bloga Zdrowe żywienie
Mnie bardzo zafascynowała kawa przez nią przyrządzona.
gorzki -wrzątek, kawa
słodki- cynamon
ostry - kardamon
słony - szczypta soli
kwaśny - krople cytryny ( ewentualnie szczypta kurkumy)
zagotować w tygielku
smacznego :-)
Ale jeszcze bardziej niesamowite było dla mnie dotarcie do jej domu:-)
Kiedy usłyszałam ulicę, zapewniłam, ze trafię bez problemu, bo na niej pracowałam kilka lat.
Dojeżdżam do wskazanej ulicy i własnym oczom nie wierzę, tam teraz stoi apartamentowiec jeden przy drugim. Tam kiedyś tylko zajezdnia była i dużo przestrzeni :-)
Idąc, myślę sobie, pewnie wyburzony jest ten niewielki budynek, zwłaszcza, że był w stylu PRL, więc daleki od luksusu.
I nagle patrzę, na samym końcu za wilkim bankiem przycupnięty jest znajomy budyneczek.
Gdybym miała łzy to by leciały z oczu jak grochy. Zobaczyłam kącik na schodach, gdzie wychodziłam na papierosa, wyżalić się przyjaciółce z mojego nieszczęścia. Zobaczyłam okna mojego pokoju, w którym spędziłam wiele godzin próbując zająć głowę pracą i nie rozpaczać.
Z tego okna patrzyłam nie raz na zachodzące słońce.
Uch, to wszystko minęło, a wydawało się, że serce pęknie i nie zobaczę już wschodu słońca.
No cóż, nie można powiedzieć: po co się było tak martwić.
Można się martwić jak jest taki czas.
I bez względu na to, czy się ma nadzieję, czy nie, będzie co ma być.
Jakimś cudem zapracowałam sobie na lepszą przyszłość.
Czego wszystkim życzę, oby wszystkim się udało zbierać dobrą karmę :-)
hehe
Pamiętacie może "Dzień przysług" organizowany w naszym Stowarzyszeniu? W ramach tej akcji byłam zaproszona na kawę i ciacho w Łomiankach, do Teatru Polskiego i na naleśniki z kawą 5 przemian.
W Teatrze Polskim obejrzałam "żołnierza królowej Madagaskaru". To nie jest mój ulubiony gatunek teatralny, ale ponieważ przedstawienie przygotowane było na 100 rocznicę Odzyskania Niepodległości, chciałam to zobaczyć.
Zabłysnęły panie w błyszczących kreacjach, popłynęła radosna muzyka, zaczęło się wesoło.
Nagle moim oczom ukazał się Mazurkiewicz w osobie samego Zbigniewa Zamachowskiego.
Dech mi zaparło, bo to idol mojej młodości, bohater "Wielkiej majówki". Kogo jak kogo, ale jego zupełnie się nie spodziewałam !!!
I tak oto musiałam się pogodzić z upływającym czasem.
"Bój się Boga Mazurkiewicz" i "Kaziu nie denerwuj ojca" będą dla mnie już nie tylko wizytówką okresu międzywojennego.
Jak to ja, odniosłam też swego rodzaju sukces. Po głowie mi chodziło co to za gatunek sztuki i nagle mnie olśniło: wodewil. W domu sprawdziłam w internecie, że to jest to.
No właśnie, mam takie przebłyski genialnej pamięci, hehe, przecież usłyszałam ten termin tylko kilka razy w życiu!!
Kolejną, niezwykłą przysługą było nauczenie przez koleżankę z tai chi robienia naleśników bez glutenu i przepysznej kawy.
Na Dniu Seniora poznaliśmy dietetyka Ada Kostrz Kostecka, prowadzi Ona bloga Zdrowe żywienie
Mnie bardzo zafascynowała kawa przez nią przyrządzona.
gorzki -wrzątek, kawa
słodki- cynamon
ostry - kardamon
słony - szczypta soli
kwaśny - krople cytryny ( ewentualnie szczypta kurkumy)
zagotować w tygielku
smacznego :-)
Ale jeszcze bardziej niesamowite było dla mnie dotarcie do jej domu:-)
Kiedy usłyszałam ulicę, zapewniłam, ze trafię bez problemu, bo na niej pracowałam kilka lat.
Dojeżdżam do wskazanej ulicy i własnym oczom nie wierzę, tam teraz stoi apartamentowiec jeden przy drugim. Tam kiedyś tylko zajezdnia była i dużo przestrzeni :-)
Idąc, myślę sobie, pewnie wyburzony jest ten niewielki budynek, zwłaszcza, że był w stylu PRL, więc daleki od luksusu.
I nagle patrzę, na samym końcu za wilkim bankiem przycupnięty jest znajomy budyneczek.
Gdybym miała łzy to by leciały z oczu jak grochy. Zobaczyłam kącik na schodach, gdzie wychodziłam na papierosa, wyżalić się przyjaciółce z mojego nieszczęścia. Zobaczyłam okna mojego pokoju, w którym spędziłam wiele godzin próbując zająć głowę pracą i nie rozpaczać.
Z tego okna patrzyłam nie raz na zachodzące słońce.
Uch, to wszystko minęło, a wydawało się, że serce pęknie i nie zobaczę już wschodu słońca.
No cóż, nie można powiedzieć: po co się było tak martwić.
Można się martwić jak jest taki czas.
I bez względu na to, czy się ma nadzieję, czy nie, będzie co ma być.
Jakimś cudem zapracowałam sobie na lepszą przyszłość.
Czego wszystkim życzę, oby wszystkim się udało zbierać dobrą karmę :-)
niedziela, 17 marca 2019
Polish Szekspir Company
Odpoczęłam po wizycie w Korabiewicach i przypomniałam sobie, że byłam na dwóch przedstawieniach w teatrze.
Polecana już przez mnie Scena Współczesna, po raz kolejny, ucieszyła mnie zupełnie odmiennym spojrzeniem na dramatycznego Szekspira.
Jeśli ktoś szuka zabawnej i niebanalnej rozrywki to polecam ten typ teatru dla odmiany :-)
Ofelia ?!
Rozpoznaliście bohaterów z dramatów Szekspira?
Czy tu jest Hamlet?
Na pewno jest Makbet, ale nie pamiętam który to :-)
Na koniec improwizowali widzowie. Sami się zgłosili. Brawo! Może kiedyś i ja się zgłoszę.
Bardzo się zmieniłam, nie wstydzę się, nie boję za bardzo (o wyzbyciu się tego rodzaju strachu kiedyś pisałam i udało mi się) i na pewno odkryłabym dzięki temu doświadczeniu nowe zdolności (albo brak takowych, też się przyda taka świadomość). Jak to uczył ojciec noblisty: nie bój się pytać
Na razie nie chodzę dobrze, więc nie wystąpię, nie chce się wywalić od zawrotu głowy :-)
Przedstawienie na pewno nie nadaje się na konspekt zamiast przeczytania dramatów. Ale jak już się zna oryginał, można się nieźle ubawić.
Polecam :-)
U nas dziś świeci słońce radośnie. Mam nadzieję, że plany wycieczkowe wszystkim się powiodły.
Ja dla odmiany siedzę w domu, odpoczywam i szykuję ozdoby jajeczne na kiermasz.
Niestety wycieli mi drzewo sprzed okna i ptaszki już nie przesiadują. Wpadaj a tylko do karmika i zwiewają, bo koty groźnie patrzą na to towarzystwo.
Pięknie zakwitła cebula od kochanej teściowej. Piękny kwiat! Znów zapomniałam jak się nazywa, łoj.
To dopiero jest obraz, hehe, tak mi się spodobał, ze musiałam pokazać :-)
Do jutra , papa :-D
Polecana już przez mnie Scena Współczesna, po raz kolejny, ucieszyła mnie zupełnie odmiennym spojrzeniem na dramatycznego Szekspira.
Jeśli ktoś szuka zabawnej i niebanalnej rozrywki to polecam ten typ teatru dla odmiany :-)
Ofelia ?!
Rozpoznaliście bohaterów z dramatów Szekspira?
Czy tu jest Hamlet?
Na pewno jest Makbet, ale nie pamiętam który to :-)
Na koniec improwizowali widzowie. Sami się zgłosili. Brawo! Może kiedyś i ja się zgłoszę.
Bardzo się zmieniłam, nie wstydzę się, nie boję za bardzo (o wyzbyciu się tego rodzaju strachu kiedyś pisałam i udało mi się) i na pewno odkryłabym dzięki temu doświadczeniu nowe zdolności (albo brak takowych, też się przyda taka świadomość). Jak to uczył ojciec noblisty: nie bój się pytać
Na razie nie chodzę dobrze, więc nie wystąpię, nie chce się wywalić od zawrotu głowy :-)
Przedstawienie na pewno nie nadaje się na konspekt zamiast przeczytania dramatów. Ale jak już się zna oryginał, można się nieźle ubawić.
Polecam :-)
U nas dziś świeci słońce radośnie. Mam nadzieję, że plany wycieczkowe wszystkim się powiodły.
Ja dla odmiany siedzę w domu, odpoczywam i szykuję ozdoby jajeczne na kiermasz.
Niestety wycieli mi drzewo sprzed okna i ptaszki już nie przesiadują. Wpadaj a tylko do karmika i zwiewają, bo koty groźnie patrzą na to towarzystwo.
Pięknie zakwitła cebula od kochanej teściowej. Piękny kwiat! Znów zapomniałam jak się nazywa, łoj.
To dopiero jest obraz, hehe, tak mi się spodobał, ze musiałam pokazać :-)
Do jutra , papa :-D
wtorek, 12 marca 2019
Korabki cz.5
Wypijemy jeszcze gorącą herbatkę i wracamy do Warszawy.
Rozpogodziło się po południu, aż żal wyjeżdżać
Przed oczami mam cały czas zaufanie i łagodność zwierzaków, które udało się ocalić i zostały obdarzone troską. Niesamowite, że tak powiodła się resocjalizacja.
Wydaje się, że człowieka trudniej resocjalizować. A może nie, tylko niewiele potrzebujących zdaje sobie sprawę, że to jego dotyczy?
Lepiej się nie zastanawiać?
Jest jak jest?
A jak się pomyśli nad tym, co się tak naprawdę robi i dlaczego, to człowiek się wyleczy. Ale to może zaboleć, uj.
Potwierdzam całym sercem.
Już i ja jestem przyjacielem wszystkich ludzi, nie boję się być znów łagodna.
No może nie mam zaufania do ludzi, bo tu się ciągle coś zmienia, ale też nie boję się, że ktoś mnie zrani.
Naprawdę jest dobrze :-).
Już tęsknię za tym miejscem :-)
Korabiewice 11
73 1240 1040 1111 0010 6697 7358
Darowizna - nakarm zwierzaka
Przelewy zza granicy:
Bank Pekao S.A.
ul. Czackiego 21/23
00-043, Warszawa, Polska
IBAN: PL73124010401111001066977358
SWIFT: PKOPPLPW
Minęliśmy właśnie samochód z marchewką :-)
Przed oczami mam cały czas zaufanie i łagodność zwierzaków, które udało się ocalić i zostały obdarzone troską. Niesamowite, że tak powiodła się resocjalizacja.
Wydaje się, że człowieka trudniej resocjalizować. A może nie, tylko niewiele potrzebujących zdaje sobie sprawę, że to jego dotyczy?
Lepiej się nie zastanawiać?
Jest jak jest?
A jak się pomyśli nad tym, co się tak naprawdę robi i dlaczego, to człowiek się wyleczy. Ale to może zaboleć, uj.
Potwierdzam całym sercem.
Już i ja jestem przyjacielem wszystkich ludzi, nie boję się być znów łagodna.
No może nie mam zaufania do ludzi, bo tu się ciągle coś zmienia, ale też nie boję się, że ktoś mnie zrani.
Naprawdę jest dobrze :-).
Już tęsknię za tym miejscem :-)
Rozliczamy się już, więc podam KRS gdyby ktoś chciał odliczyć % podatku na rzecz schroniska w Korabiewicach.
KRS 0000135274, a w cel szczegółowy „Korabiewice”.
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva! Oddział Korabiewice
96-330 Puszcza MariańskaKorabiewice 11
73 1240 1040 1111 0010 6697 7358
Darowizna - nakarm zwierzaka
Przelewy zza granicy:
Bank Pekao S.A.
ul. Czackiego 21/23
00-043, Warszawa, Polska
IBAN: PL73124010401111001066977358
SWIFT: PKOPPLPW
Rękodzieło, które nie znalazło nabywców będą do nabycia na kolejnych festynach w Warszawie, np na Dniu Ziemi.
Teraz jedna wolontariuszka zabrała na Kiermasz świąteczny, na który wydał zgodę szef w firmie w której pracuje :-)
Będą tam wystawione również moje kartki, bo w Korabkach chyba żadna nie została sprzedana.
Nie ma w tym nic dziwnego, widzieliście ile było prac wszelkich.
Już się przygotowuję do weekendu z tai chi.
Ciekawe, czy coś mnie znowu zaskoczy.
Na pewno! jak znam siebie!
Pozdrawiam Was serdecznie:-)
Oby do wiosny :-D
U mnie dziś słonko świeci.....
poniedziałek, 11 marca 2019
Korabki cz.4b
Mam nadziej, że w Schronisku Korabiewice bardzo dobrze widać jak miłość do zwierząt obudziła miłość do ludzi.
Bardzo dobrze tą miłość oddaje napisane przez wolontariusza sprostowanie.
Sami widzicie, nie chodzi tylko o danie jeść i dach.
Jeść dają też w Domach Dziecka. A przecież wszyscy wiedzą jakie tam są dzieci nieszczęśliwe.
Dobrze, ze już posiadanie "serca" nie jest wstydem, a wielkim osiągnięciem !:-D
Dzień Otwarty w Korabkach zakończył się sukcesem. Mimo zimna, przyjechało sporo osób i zasiliło skarbonkę schroniska.
cyt.
Wieści świeżutkie jak bułeczki - po podliczeniu puszek, mamy finansowy wynik pierwszego w tym roku DO: 4.781,63 zł!
Więc jeszcze raz - dziękuję wszystkim, którzy zaangażowali się w organizację DO! Brawo ❤👏❤
Bardzo dobrze tą miłość oddaje napisane przez wolontariusza sprostowanie.
Sami widzicie, nie chodzi tylko o danie jeść i dach.
sprostowanie :
mówimy nie dom zastępczy, a tymczasowy, czyli taki, który umożliwia zwierzęciu opuszczenie schroniska, dając mu namiastkę przyszłego domu, lepiej je poznając w domowych warunkach i pracując nad jego ewentualnymi deficytami (brak socjalizacji, lęki). to taka trampolina do szybszego znalezienia psiakowi lub kociakowi Domu przez duże D.
Dobrze, ze już posiadanie "serca" nie jest wstydem, a wielkim osiągnięciem !:-D
Dzień Otwarty w Korabkach zakończył się sukcesem. Mimo zimna, przyjechało sporo osób i zasiliło skarbonkę schroniska.
cyt.
Wieści świeżutkie jak bułeczki - po podliczeniu puszek, mamy finansowy wynik pierwszego w tym roku DO: 4.781,63 zł!
Więc jeszcze raz - dziękuję wszystkim, którzy zaangażowali się w organizację DO! Brawo ❤👏❤
(Do pełnego pokrycia kosztów zabezpieczenia przeciw kleszczom potrzebujemy jeszcze 7 tys, więc nadal zbieramy. Np. tuhttps://pomagam.pl/kleszcze2019
Może dlatego, że wyszło słonko :-)
Niesprzedane wyroby zostały przekazane na kiermasz, na który zgodził się szef jednej firmy., w któej pracuje wolontariusz z Korabek
Też się zaraził wspieraniem schroniska :-)
A my jeszcze dopijamy herbatkę. i jedziemy do domu.
Na drodze minęliśmy samochód z marchewką :-)
Ja już robię kolejny kocyk na drutach :-)
Ostatnio ukazały się moje zdjęcia u koników. Zrobił jej fotograf z Korabiewic i umieścił na stronach sympatyków koni.
W sumie nie dziwię się ,, hehe
Już tęsknię za nimi....... uch
piątek, 8 marca 2019
Korabki cz.4a
W schronisku w Korabiewicach psy również są bardzo zaopiekowane. Mają duże boksy. Jest doprowadzona droga. Zrobiony jest tor przeszkód, gdzie psy są wyprowadzane na szkolenia i zabawę. Jest też przygotowywany basen, w którym będą mogły się chłodzić w upał. Wszystko to dzięki sponsorom i wolontariuszom.
I wolontariuszy bardzo potrzeba!
A ponieważ schronisko jest na peryferiach, wymaga to wielkiego serca, żeby oderwać się od zajęć, poświęcić parę godzin, żeby wyprowadzić psa na spacer, pobawić się z nim trochę, pogłaskać.
Zwłaszcza pies jest bardzo przywiązany do człowieka i potrzebuje go bardziej niż wygody.
Piesio poznał swojego znajomego i przybiegł na głaskanie. Ten pies jest już w domu zastępczym i czeka na adopcję..
Obcym nie wolno wkładać rąk przez siatkę. Każdy pies jest oznaczony pod względem łagodności, ale nie wolno nic wrzucać, karmić, zaczepiać zwierząt. One same się często łaszą, ale minutka głaskania tylko psa unieszczęśliwi.
Trochę się uśmiecha, ale jak go ktoś pokocha, będzie się szczerzył ze szczęścia.
Będąc u kotów zgubiłam swoją grupę i wolontariuszka musiała mnie odprowadzić. Nie można samemu chodzić po schronisku. Zapytałam jak sobie radzi? Nie pracuje, ma dużo czasu?
Otóż nie, ma pracę, rodzinę, prowadzi dom. Przyjeżdża do Korabek raz w tygodniu, ale na cały dzień, wyprowadza pieski i jeszcze chętnie coś naprawi, majstruje, bo zawsze to lubiła, umie i cieszy się, że to jest potrzebne.
W tym roku zbierane są pieniądze na preparat na kleszcze.
Wiele osób przywiozło tez podarunki :-)
Na stronie schroniska można przeczytać jak pomóc, co jest organizowane i przygotowane.
https://schronisko.info.pl/mozesz-pomoc
https://schronisko.info.pl/wolontariat
https://schronisko.info.pl/adopcje
Mam nadzieję, ze lokalnie zajrzycie do schronisk, co tam się dzieje, zorganizujecie pomoc. Ja sama bym się nie odważyła, ale wiem, ze jest dużo silnych, odważnych ludzi, którzy zdobędą się na to.
Fanie jest się przyłączyć i nie zostawiać inicjatywy innym i nie zostawiać ich samych.
Ale wiadomo, nie wszystko jest dla wszystkich i ok. Jedni spełniają się w tym inni w czym innym, oby tylko nie krzywdzić i nie pozwolić na krzywdzenie innych.
Po wizycie w Korabkach, budzę się w nocy, bo widzę oczy psa, który mnie pogryzł, przez to, że był przywiązany do budy. Wszystkie psy u dziadków były na łańcuchu. U wszystkich sąsiadów były na łańcuchu. I nie wszystkie spuszczane na noc.
Takie były czasy, ludzie, którzy przeżyli wojnę, nie roztkliwiali się nad zwierzętami. A ja od dziecka byłam uczona, że tak jest w porządku.
Ale nadal ludzie bywają okrutni. Znajoma mi opowiadała, że widziała psy przywiązywane do drzewa, które w okół mają wydeptaną ziemię.
Mam nadzieję, że wreszcie wprowadzą kary za znęcanie nad zwierzętami.
Viva odbiera ludziom zwierzęta krzywdzone, więc tym bardziej trzeba ich wspierać.
Mijaliśmy w schronisku boks owczarka podhalańskiego, który przywieziony ważył 20 kg.
Teraz ważył już 40 a i tak był cieniem wielkiego psa tej rasy.
Pamiętam, że psycholog mnie pytała o kontakt ze zwierzętami mój i najbliższych.
Widocznie to pokazuje jacy jesteśmy dla ludzi.
No może :-)
U mnie wiosna, pączek jest na pelargonii i kot wyszedł pierwszy raz w tym roku na balkon !
U Was też ładnie?
Pozdrawiam :-D
I wolontariuszy bardzo potrzeba!
A ponieważ schronisko jest na peryferiach, wymaga to wielkiego serca, żeby oderwać się od zajęć, poświęcić parę godzin, żeby wyprowadzić psa na spacer, pobawić się z nim trochę, pogłaskać.
Zwłaszcza pies jest bardzo przywiązany do człowieka i potrzebuje go bardziej niż wygody.
Piesio poznał swojego znajomego i przybiegł na głaskanie. Ten pies jest już w domu zastępczym i czeka na adopcję..
Obcym nie wolno wkładać rąk przez siatkę. Każdy pies jest oznaczony pod względem łagodności, ale nie wolno nic wrzucać, karmić, zaczepiać zwierząt. One same się często łaszą, ale minutka głaskania tylko psa unieszczęśliwi.
Trochę się uśmiecha, ale jak go ktoś pokocha, będzie się szczerzył ze szczęścia.
Będąc u kotów zgubiłam swoją grupę i wolontariuszka musiała mnie odprowadzić. Nie można samemu chodzić po schronisku. Zapytałam jak sobie radzi? Nie pracuje, ma dużo czasu?
Otóż nie, ma pracę, rodzinę, prowadzi dom. Przyjeżdża do Korabek raz w tygodniu, ale na cały dzień, wyprowadza pieski i jeszcze chętnie coś naprawi, majstruje, bo zawsze to lubiła, umie i cieszy się, że to jest potrzebne.
Można było wziąć udział w zabawach, z których dochód przeznaczony był przede wszystkim na ten.cel.
Na Dzień Dziecka będzie dużo więcej gier przygotowanych zwłaszcza dla najmłodszych.
Na stronie schroniska można przeczytać jak pomóc, co jest organizowane i przygotowane.
https://schronisko.info.pl/mozesz-pomoc
https://schronisko.info.pl/wolontariat
https://schronisko.info.pl/adopcje
Mam nadzieję, ze lokalnie zajrzycie do schronisk, co tam się dzieje, zorganizujecie pomoc. Ja sama bym się nie odważyła, ale wiem, ze jest dużo silnych, odważnych ludzi, którzy zdobędą się na to.
Fanie jest się przyłączyć i nie zostawiać inicjatywy innym i nie zostawiać ich samych.
Ale wiadomo, nie wszystko jest dla wszystkich i ok. Jedni spełniają się w tym inni w czym innym, oby tylko nie krzywdzić i nie pozwolić na krzywdzenie innych.
Po wizycie w Korabkach, budzę się w nocy, bo widzę oczy psa, który mnie pogryzł, przez to, że był przywiązany do budy. Wszystkie psy u dziadków były na łańcuchu. U wszystkich sąsiadów były na łańcuchu. I nie wszystkie spuszczane na noc.
Takie były czasy, ludzie, którzy przeżyli wojnę, nie roztkliwiali się nad zwierzętami. A ja od dziecka byłam uczona, że tak jest w porządku.
Ale nadal ludzie bywają okrutni. Znajoma mi opowiadała, że widziała psy przywiązywane do drzewa, które w okół mają wydeptaną ziemię.
Mam nadzieję, że wreszcie wprowadzą kary za znęcanie nad zwierzętami.
Viva odbiera ludziom zwierzęta krzywdzone, więc tym bardziej trzeba ich wspierać.
Mijaliśmy w schronisku boks owczarka podhalańskiego, który przywieziony ważył 20 kg.
Teraz ważył już 40 a i tak był cieniem wielkiego psa tej rasy.
Pamiętam, że psycholog mnie pytała o kontakt ze zwierzętami mój i najbliższych.
Widocznie to pokazuje jacy jesteśmy dla ludzi.
No może :-)
U mnie wiosna, pączek jest na pelargonii i kot wyszedł pierwszy raz w tym roku na balkon !
U Was też ładnie?
Pozdrawiam :-D
Subskrybuj:
Posty (Atom)