Mama zrobiła coś pysznego dla mnie i poprosiła, żebym przyszła po niego wracając z rehabilitacji. Akurat pogoda wczoraj była całkiem ładna więc chętnie zrobiłam sobie spacer przez park.
Śnieg tylko w parku jest do obejrzenia. A dziś to już zupełnie odwilż i buro. Dobrze, że nacieszyłam oczy zimową szatą.
Siedzę sobie u mamy, piję herbatkę i słucham opowieści jak to spędza ciekawie czas w Klubie Seniora. Nawet nie wiedziałam, że organizowanych jest tyle atrakcji z myślą o emerytach i starszych ludziach. Zachęcajcie dziadków do uczęszczania do Klubów Seniora. Usłyszałam o organizowanych wykładach i zwiedzaniu w Muzeum Narodowym, pracach plastycznych, dziewiarskich, ćwiczeniach na powietrzu w ciepłe dni lub zimową porą w salach, tańcach z psychologiem np. uspokajające. Najstarsze uczestniczki są koło osiemdziesiątki i bardzo sobie chwalą. Z opowieści wiem, że starsi ludzie mogą poczuć, że szczęśliwie żyją :-)
Moja mama pierwszy raz zrobiła takie oto postaci. No po prostu artystka :-))
Robiła też filcowane kwiatki. Ale moje filcowanie na bombkach wzbudziło jej podziw (o dziwo, hehe) Nauczyła się też zwijania z papieru kwiaruszków itp czego potem uczy dzieci w ośrodkach.
Zajęcia robótek na drutach też sama prowadzi.
Muszę przyznać,że mój podziw wzrósł do gigantycznych rozmiarów.
Ale od słowa do słowa zeszło na politykę. Rzadko się wdawałam w dyskusję bo zawsze się to kończyło moim zdenerwowaniem. Oczywiście nie obywało się bez pouczeń, ze trzeba wiedzieć co się dziej, czytać, znać historię itd..Ale tym razem zanim się obejrzałam już powiedziałam swoje zdanie i .... moja mama przytaknęła, popatrzyła na mnie z szacunkiem i dodała tylko: no tak.
Zapadła chwilowa cisza. Chyba obie byłyśmy zaskoczone, hehe. Bo to nie tak, że nie miałam nigdy racji ale nigdy nie przywiązywano do tego wagi. To taka oczywistość była. A tym razem mój pogląd nie był typowy, dlatego zaskakujący.
W tej sekundzie odpuściłam mamie wszystkie podłości, których od niej doświadczyłam.
Nie sądziłam, że doczekam takiej chwili. :-)
Mama politykowała tylko ze ŚP. Dziadkiem. Dziadek mówił na matkę "Dzierżyński" Bo była taka nieustępliwa i zawzięta.
Pamiętam jak czasem kiedy jakaś kłótnia między ciotkami wezbrała i dziadek nie umiał zaradzić, śmiał się i mówił: przyjdzie "Dzierżyński" to was pogodzi.
Raczej nikt się nie chciał wdawać w dyskusję z moją mamą, hehe.
Na koniec mówię, że zaczęłam sweterek, ale jakiś mi za duży wychodzi. A matka na to: no mówiłam ci ile masz oczek nabrać i ile przybrać.
Ja myślałam, że to tak orientacyjnie. Nabrałam troszkę więcej bo tak mi się wydawało.
No nic, pierwszy raz w życiu sprułam i zaczęłam od nowa.
Nigdy nie prułam swetrów. Efekt był taki, że zawsze miałam takie worki albo mama poprawiała moje dzieło. Teraz wiedziałam, że nie zrobi za mnie, a na worek, wełny by mi nie starczyło:-)
Wracając do domu rozmyślałam co to za człowiek ta moja matka. Doszłam do wniosku, że jestem silna po niej. Zawsze potrafiłam wiele zrobić tylko zawsze z opuszczoną głową (to też dzięki mamie) Teraz to dopiero pokazałam siłę, i w dodatku teraz mam głowę wysoko podniesioną.
Mama jest wojownikiem, ja wojownikiem nie jestem ale w tym jest siła i założę się , że nie raz jeszcze będzie ze mnie dumna. Zdarzyło się raz, zdarzy się i drugi :-)
Każde dziecko potrzebuje akceptacji matki, nawet jeśli generalnie się jej przeciwstawia.
Prawie pięćdziesiąt lat na to czekałam, ale się doczekałam, no no
Z wiekiem mama się robi bardziej ludzka, tylko kotów nie lubi. Psów zresztą też nie.
Chociaż nie, przypomniało mi się, mieli kiedyś jorka miniaturę. Jego polubiła bardzo. Wołała na niego Budrys. Przejawiła się chyba jej mania większości bo pies to takie maleństwo było, mojego czarnego kota się bał. hehe
Z dawnych czasów przypomniało mi się jak kiedyś powiedziałam mamie, że czegoś nie rozumiem z matematyki. Wzięła książkę, odpytała mnie z definicji co to jest to, co to jest tamto. Na koniec mama powiedziała, że spyta mnie jeszcze raz wieczorem, jak się nauczę definicji to wtedy powiem czego nie rozumiem.
To pierwszy i ostatni raz kiedy poprosiłam, żeby mi mama coś wytłumaczyła, hehehe
Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńUściski :-)
UsuńKluby seniora to naprawdę ciekawa instytucja. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU was też tak prężnie działa? to super:-))Pozdrawiam
Usuńmoja Mama ma ksywę "Generał" chyba domyślasz się, czemu -
OdpowiedzUsuńna moje "nie podoba mi się, nie chcę tak" mówi : "dobrze,
dobrze, masz prawo do swojego zdania, ale przemyśl i zrób,
jak ci mówię" KABARET podszyty niedowierzaniem i łzami...
super, że potrafisz przejść nad negatywnymi emocjami, myślami,
pretensjami - to dowód ogromnej siły i hartu ducha - gratuluję!
hehe, moja mama budowlaniec więc słyszałam (nie do mnie) nie pier...., ale rób jak chcesz. Takie miała podejście do ludzi. Szybko się z domu wyniosłam, kiedy żyć mi nie dawała, że się nie chcę uczyć i że się zakochałam. Prawie rok się nie kontaktowałyśmy, hehe. Wylałam całą złość kiedy ledwo żyłam i dlatego teraz mogę się pośmiać z perspektywy lat. Mieszkać z Nią na pewno nie mogę. Wyszło na to, że po matce twarda jestem, a po tacie mam serce, hehe W summie ok :-)))
UsuńWiem od dawna, że kluby seniora to fantastyczna sprawa, ale nie wszyscy starsi ludzie chcą tam chodzić. Nie każdy umie pogodzić się ze swoją starością. Moja mama była "dusza człowiek", choć minęło prawie dwadzieścia lat, wiele osób ciepło ją wspomina. Nigdy mną nie dyrygowała, raczej trzęsła się nade mną, bo byłam jedynaczką. Wolała zrobić za mnie, mówiła "jeszcze się dziecko naharujesz". Często mi jej brak.
OdpowiedzUsuńWiadomo: Ludzie są różni...., nie wszystkim to samo pasuje. Każdy musi przeżyć starość po swojemu jak zresztą całe życie. Ale dobrze, że jest tyle możliwości, prawda :-) O, moja babcia podobnie mówiła i bardzo ją kocham do dziś, że była taka łaskawa i poczekała aż sama zechcę robić różne, pożyteczne rzeczy. Mama tam się nie rozczulała, hehe i mi też nie pozwalała i nie pozwala, bo wyznaje zasadę, że twardym trzeba być... Dlatego rzadko się widujemy :-))
Usuńi też 20 lat mija kiedy odeszła moja kochana babunia.
UsuńPiękne są te postacie:)Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuń