W grudniu obiecałam Karolinie zdjęcie złotego nieba, właśnie zajrzałam, żeby link do Niej poddać i na taki super post natrafiłam
Bardzo mi się podobają postępy osoby, która natrafia często na przeszkody. :-)
Coraz lepiej radzę sobie na rehabilitacji. Tzn. boli to co bolało ale szybciej czas mi płynie i sprawniej się przemieszczam, przekładam, przebieram więc humor od razu mi się polepszył. Miałam też dziś szczęście do zabiegów w pokojach nasłonecznionych dzięki czemu świat wyglądał pięknie.
Od poniedziałku staram się popłakać. Już wiadomo, że jest to jakaś blokada psychiczna i może się okazać, że paradoksalnie uwolnienie łez, spowoduje dopiero pełnię szczęścia.
Ale jeśli bardziej się nie da być szczęśliwym to na pewno ze względów zdrowotnych jest to niezbędne.
Zaczęłam sobie przypominać na siłę przykre sytuację ostatnich lat. Okazało się, że to co było takie bolesne wzbudza teraz kiwanie głową z niedowierzaniem i lekki śmiech. Pewnie jest to efekt mojego generalnie radosnego postrzegania świata.
W dodatku pan, który się mną opiekuje, usunął spięcie lewej części twarzy i teraz uśmiecham się równo i w dodatku robi mi się dołeczek w poliku. Urocze, napatrzeć się nie mogę ;-))
Jest szansa, że lada moment ryknę zdrowo bo mojemu synowi przytrafiła się przykra sprawa. Trudności mnie nie wzruszają za bardzo ale zobaczyłam jego zatroskaną twarz. To spojrzenie przypomniało dzieciaka, który z tyloma rzeczami sobie poradził, mimo, że nikt się tego nie spodziewał. Jego było stać na słabość i pewnie dlatego wygrał, jak to ładnie ujął Pratchett w Nacji.
Przed oczami stanęły mi smutne oczy dziecka, z którego śmiali się rówieśnicy, że nie dosłyszy, nie rozumie, nie umie powtórzyć, a on jednak szedł do tej szkoły....
No prawie już beczę.....
W dodatku został bokserem. Pokonał strach....
Eee, nie jeszcze, może później hehe
Ej, nie podoba mi się to! Ty pomyśl raczej jakby tu się popłakać ze szczęścia. Ze wzruszenia , że dobrze i pięknie, a nie ze smutku. Taki smutny płacz to nie jest Ci do niczego potrzebny. Albo popłacz się ze śmiechu, to o wiele bardziej pożyteczne. Ja często ryczę ze śmiechu, to świetne uczucie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zauważasz kolejne postępy. Zdjęcia złotego nieba mnie zauroczyły. Pozdrawiam serdecznie:)
No niestety, ze wzruszenia i ze śmiechu to mnie tylko ściska w gardle. Pomyślałam, że smutek muszę jeszcze wypróbować. Ja tam się już nie boję zasmucić ale wygląda na to, że nie jest to już takie proste, hehe. Cieszę się, że Tobie też się niebo spodobało ! Uściski serdeczne :-)
UsuńPiękne zdjęcia.... ach...
OdpowiedzUsuńOj tak :-)))
UsuńMarzenko, na takie wspomnienia też bym beczała. Chyba potrafię sobie wyobrazić, co czujesz. Życie nie jest łatwe, nie. A to, co obce, nieznane przeważnie budzi strach i chciałoby się tego uniknąć. Ważne by znaleźć w sobie tę odwagę i brnąć do przodu. Ty ją masz !!! Buziaki :))
OdpowiedzUsuńhehe, no tak, tak mi się zrobiło po wypadku ! Buziaki :-))
UsuńMarzenko, aż się wzruszyłam... A zdjęcia przepiękne. Właśnie tak je sobie wyobrażałam. Złe doświadczenia z dzieciństwa z reguły hartują człowieka na przyszłość, co widać po Twoim synu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA widzisz Karolinko, od kiedy musiałam się zająć psychiką, zobaczyłam, że niestety złe doświadczenia z dzieciństwa bardzo niekorzystnie wpływają na dorosłe życie. Syn miał szczęście, że w jakiś sposób umieliśmy go odpowiednio wesprzeć, żeby sam znalazł drogę do obrony, do rozwoju. Nikt mu nie wymyślił co będzie najlepsze. Po prostu nikt by na to nie wpadł :-)) Pozdrawiam
Usuń