Kiedy już mogłam posiedzieć trochę, pochodzić, zaczęłam ćwiczyć ręce, żeby były sprawne. Panowanie nad rękami zaczęłam od robienia zdjęć. Nieraz po stokroć próbowałam zrobić ostre zdjęcie, bo nawet oparta o coś trzęsłam się niemiłosiernie. Ale w końcu udało się raz, potem drugi i tak zostało to jednym z moich ulubionych zajęć. Zwłaszcza dumna jestem ze zdjęć ptaszków, owadów i różnych takich skaczących i wiercących się, hehe. Nigdy wcześniej nie robiłam zdjęć.
Nieraz po wielekroć próbuję zanim uda mi się i potem jestem wykończona ale przeszczęśliwa.
Dla odmiany, rodzina, pamiętając o moim upodobaniu do robieniu na drutach, zachęcała mnie do próbowania takich zajęć. Tak jak z czytaniem, przypuszczaliśmy, że robienie tego co się lubi przyniesie najlepsze efekty. Niewątpliwie szybciej się nie dało, hehe. Na początku nie mogłam trafić w oczko na drucie. Namordowałam się okrutnie. Naznoszono mi resztek wełny, żebym nie marnowała nowej i ćwiczyła.
No to ćwiczyłam. Najpierw udało mi się zrobić równo małe formy, typu sukieneczka dla aniołka, motylki, kwiatuszki na szydełku. Po czterech latach zrobiłam z resztek czerwonej wełny pelerynę na ramiona. Koleżanka mi ozdobiła ją błyszczącymi koralikami i teraz to się zimy nie boję, ciepło mi będzie, hehe
Ta koleżanka, Zurineczka, wspiera mnie w pracach twórczych. Można powiedzieć, że też jest moją Muzą, hehe, dzięki Niej ujawniają się moje "magiczne moce" można powiedzieć. Bo to jest magia, jak nic. Nie jest idealnie ale jest doskonale (jak w reklamie, hehe)
I właśnie wyrobiłam ostatnie wyprute resztki wełny w szaliku. Tak się zastanawiałam, czy to można dać komuś na prezent, czy to się będzie komuś podobało? A koleżanka zapytała: a Tobie sprawiło to przyjemność? No tak, bardzo i taka kreatywna byłam, tyle pomysłów miałam. A Ona się roześmiała i powiedziała: to najważniejsze!!!!
No tak!, przecież zrobiłam pożyteczną rzecz, nie zmarnuje się wełna, może komuś będzie miło i ciepło, a mi dało tyyyyyle frajdy. Po 5 latach mogę już tyle rzeczy zrobić, tak się usprawniła moja ręka. Właśnie zaczęłam kombinować prezenty pod choinkę. Bo zanim zrobię to.......
ale do świąt coś tam zrobię, hehe
W czerwonym mi ładnie :-)))
Bardzo lubię fotografować moje sierściuchy. Koty, co to za niezwykłe stworzenia. Niedziwne, że swego czasu w Egipcie uznawano je za święte ;-)
Super,bardzo mi się podoba,szalik jest śliczny,jak to fajnie,że mogłam kogoś zarazić:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSame cudeńka.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSZALIKI to fajna sprawa - można dwa
OdpowiedzUsuńprzerzucić przez plecy, połączyć z
tyłu choćby sznurkiem a la gorset -
przewiązać w pasie czymkolwiek -
i ciepła kamizela gotowa!!!
ja do drutów nie mam cierpliwości -
tym bardziej podziwiam i trzymam
kciuki za taką rehabilitację :DDD