To postanowiłam, ze napiszę, przeżyję ten ból cały. Pewnie nikt już nie zechce więcej mnie czytać, ale trudno. Pisanie ma tą zaletę, że wymaga myślenia po kolei, myśli się porządkują.
Po wypadku byłam strasznie nieszczęśliwa i jeśli gdzieś się już doczłapałam, starałam się pogadać o głupstwach dla rozweselenia. U fryzjera spędza się godzinę, więc niestety zdążyłam się czasem wyżalić. Nie zwierzałam się, ale miałam sporo problemów na bieżąco, więc Magda mówiła: trzeba zrobić to czy tamto, pójść gdzieś tam i tam, załatwisz, na pewno pomogą, nie martw się.
Osoba z wielką wiedzą użytkową, hehe i z inną też.
To ona mi powiedziała o cennym, używanym powszechnie przysłowiu Einsteina, Tylko nikt ze znajomych nie wiedział, ze to jego, a Magda wiedziała :-)
A czasem kiedy przybiły mnie wieści od innych, śmiała się i mówiła, nie słuchaj ich, załatwisz sobie.
No i rzeczywiście.
Pod tym względem, mój tata też tak miał, hehe
Nie znała tylko mądrości Bon i czasem radziła po staremu, nie wracać do tego.
To tylko przypomniało naukę Tenzina, inni nie zrozumieją, trzeba być swoim najlepszym przyjacielem, w sobie popłakać i to ukoi.
I super, ze nie przylatywałam się wypłakać, tylko z konkretnymi problemami. Ona mi konkretnie pomagała.
Najbardziej nas zbliżyła akcja dla Samotnych matek na Białołęce. To dzięki Magdzie wszystkim o tym mówiłam, pokazywałam na portalach społecznościowych i dzięki temu zainteresowała się Kasia i Queens of Roads, dziewczyny, które bardzo dużo zorganizowały dla Samotnych matek. Co roku, na jesieni jest impreza charytatywna.
Któregoś dnia zobaczyła reklamę Funduszy Norweskich, którym można było zgłosić ośrodki potrzebujące wsparcia finansowego .
Przyszła do mnie, wypełniła wniosek, podała mnie jako zgłaszająca, bo powiedziała, ze to moje matki, hehe.
Na inauguracje pojechałyśmy razem i tam poznałam pana Piotra Małachowskiego, który się zainteresował moim kalectwem. O tym to już sto razy pisałam, wiem, ale dla mnie to cud, ze tak się zdarzyło. i nacieszyć się nie mogę, bo prosiłam, żeby zrobiła to sama, ja i tak nie mam siły się tym zajmować, a Ona jednak wciągnęła mnie.
Napisałam o tym posta Została siłaczem
I kiedy fizjoterapeuta wzmocnił mi rękę i przestała się trząść, zaczęłam pod okiem innego Anioła robić kartki. A że robiłam je namiętnie, Magda zaproponowała, że mogę je przeznaczyć na kiermasze dla schroniska Korabki, gdzie pomagała od lat.
Pokazywałam moje kartki i koleżanka z dawnej pracy, która też pracuje dla Fundacji VIVA wciągnęła mnie do współpracy. Spodobały się im moje prace, a tym samym ręce rehabilitowały się w zawrotnym tempie.
Magda i ja byłyśmy niezmiernie ucieszone. Okazało się, ze mam talent i to się przydaje dla zwierzaków.
Magda słabo się czuła, ale myślałam, że wyjazd na Dzień Dziecka do Korabek ją rozrusza.
Niestety wylądowała w szpitalu na badaniach.
Teraz w sobotę dostała udaru.a badania wykazały raka z przerzutami, już nie do leczenia.
W czwartek dostałam wiadomość, ze umarła.
Wszyscy są w szoku.
Ale tak sobie pomyślałam, że Magda tak postanowiła.
Cała Magda: trzeba zrobić tak i tak, nie ma co dywagować.
Parę lat temu pochowała męża, któremu tez wykryto raka w ostatnim stadium. pamiętam jak opowiadała czasem jak cierpiał, było potrzebne hospicjum.
Nie zdziwiłabym się, gdyby podświadomie uznała, że oszczędzi sobie i rodzinie cierpienia.
Szacunek wielki za ogromne współczucie dla bliskich i że się nie bala śmierci.
Nie dała czasu na złudne nadzieje, nie dała czasu na przeżywanie śmierci.
Jak dla mnie jest mistrzem!!!!
Oczywiście cuda się zdarzają i gdybym dotarła do niej w odwiedziny, jak było w planie, solennie bym ją o tym zapewniała, że to minie. W końcu jestem tego przykładem.
Córka mi przypomniała, że lekarze zapewniali, że jeśli przeżyje, będę warzywem. I 3 miesiące przychodzili do mnie i gadali.
Ja nie chciałam, a żyję, Magda nie.
Czemu tak, nie wiadomo??
Ja wierzę w reinkarnację, więc to nie jest koniec, to jest rozpoczęcie nowej drogi.
Wierzę też w związki karmiczne, które gwarantują nasze spotkanie w następnym zyciu. Na pewno się odwdzięczę. Może, dla odmiany, ja będę Jej Aniołem?
Na pewno odwdzięczę się wszystkim, którzy mi pomogli!!!
Mąż może się nie bać, mam dla niego wielkie współczucie i też mu pomogę, jeśli zdołam.
Na pewno dobre życzenia Magdzie się przydadzą, więc proszę, żeby westchnąć dla Niej.
żyła z wielkim pożytkiem dla wszystkich czujących istot
ps. jeśli ktoś wierzy, dla od miany, w działanie Siły Wyższej, to chyba mogę powiedzieć, że miała szczęście, że tak szybko to się stało. Widocznie tam na Górze ją lubią.
Jakkolwiek różnimy się w pojmowaniu wiary, bo ja wierzę, że życie mamy tu na ziemi jedno, to po tym co napisałaś, wierzę, że Magda jest w świecie, który Bóg przygotował dla dobrych ludzi. Pięknie o niej napisałaś, tak, że nieznana mi Magda stała się mi w jakiś sposób bliska. Czyż nie mówią: "Przyjaciele naszych przyjaciół, są naszymi przyjaciółmi." Była pięknym człowiekiem i pozostanie w Twojej pamięci na zawsze, a dobro, które szerzyła będzie długo przynosiło dobre owoce. Niech odpoczywa w pokoju.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego miałabym Cię więcej nie czytać :) Pięknie napisałaś i zarazem pożegnałaś się z bliską sobie osobą. Wirtualnie Cię przytulam.
OdpowiedzUsuńMarzenko, smutny to wpis i aż płakać mi się chce, ale muszę Ci powiedzieć, że Ty jesteś Wielka i masz wielkie serce !!!
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że Magda już spełniła swoją misję tu - na ziemi. Teraz robi jeszcze ważniejszą robotę - gdzie indziej. Tam była bardzo potrzebna.
Ty na pewno będziesz kontynuować Jej dzieło. Dobrzy przyjaciele na zawsze pozostają w naszej pamięci i w naszych sercach. Ściskam :)
Mam nadzieję, że Magda powróci do Ciebie w innym wcieleniu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak się czujesz?
OdpowiedzUsuńPięknie napisany tekst o Magdzie. Tacy ludzie za szybko odchodzą. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń