Tak, mam wielkie szczęście, że mogę ćwiczyć Taoistyczne Tai Chi w Stowarzyszeniu. Pan Andrzej Krawczyk, wspomniany wcześniej terapeuta, bardzo mnie usprawnił i teraz to już mogę brać udział w zajęciach z wielką radością a nie tylko ze strachem. Również poprawki jakie dostałam od instruktora prowadzącego i z mojej grupy, uszczęśliwiły mnie ogromnie. Przypomnieli mi, że celem jest osiągnięcie spokoju i równowagi a nie pokonanie za wszelką cenę niemożliwości.
Bariery same się rozpuszczą, tylko trzeba czasu czyli cierpliwości i zaufania sobie hehe
Już ktoś mnie tego uczył !
Oczywiście wiem kto. Ci co mnie czytają też pewnie wiedzą :-)
Potwierdza się zasada, że dróg jest wiele. Każdy ma swoją do osiągnięcia zrozumienia i każda może się przydać, bo nie wiadomo co i kiedy trafi do człowieka.
A wracając do warsztatu.
Morduję się z jednym ruchem okrutnie, bo stać na jednej nodze jest dla mnie niebagatelnym wyczynem, aż instruktor zauważywszy, że to jest za każdym razem dla mnie trudność, polecił, żebym robiła inaczej. Pokazał jak i zaczęliśmy powtarzać razem. Zmieniła się zupełnie forma wykonywania tego układu. Dla mnie super, bo już się nie trzęsłam jak osika., Jednak sądziłam, że trzeba ćwiczyć i z czasem wyćwiczy się taką umiejętność, a tak to nigdy mi się nie uda.
A tu usłyszałam coś, czego nigdy nie rozumiałam:
Teraz to ja już mogę pracować nad rozwojem wewnętrznym (tak zrozumiałam, hehe).
Ćwicząc nad forma zewnętrzną, osiągnę to, że będzie lepiej wyglądało ale kosztem wewnętrznej równowagi.
To będzie tylko takie robienie czegoś na pokaz.
Zatkało mnie. Nie wiedziałam co mam z tym zrobić? Ja nic w środku nie czuję po wypadku. Tak jakby wszystko mocno się spięło. Nie pamiętam, żebym w ogóle kiedyś rozumiała co to równowaga wewnętrzna bo przecież byłam ciągle targana emocjami.
Co ten człowiek chciał przez to powiedzieć, przecież robi się ćwiczenia w taki a nie inny sposób i to ma przynieść korzyść??
Tymczasem, usłyszałam po raz kolejny, ale pierwszy raz zrozumiałam, że nie ma sensu robić czegoś na siłę, powinnam się skupić na tym, żeby przenosić ciężar ciała i dzięki temu wypracować równowagę, spokój i to dopiero przyniesie mi wielką korzyść. !!!!!
Te słowa mnie oszołomiły.
W nocy śniło mi się, że zjeżdżam (chyba na jakiejś desce) ze stromych schodów. Obudziłam się, ale o dziwo, nie z przerażenia tylko ze śmiechu :-)
No i proszę, czy mądrość wykonywania ćwiczeń nie jest taka sama jak przeżycie swojego życia z korzyścią, a nie bez sensu???
Na drugi dzień ćwiczyłam już spokojnie. Wskazówki, które dostałam, zastosowałam w wielu ruchach.
Instruktorzy bardzo się ucieszyli, że tak skorzystałam z poprawek.
No nie powiem, wyściskaliśmy się serdecznie, hehe
Zawsze się zastanawiałam po co mi takie doświadczenie, żeby zostać kaleką?
No i właśnie się dowiedziałam.
Żyjąc tak jak żyłam, pozornie sprawna, nigdy bym się nie dowiedziała, nie zrozumiała co nadaje, życiu wartość
KORZYŚCI
Jakiś czas temu ukazał się artykuł w Gazecie Wyborczej o zaletach ćwiczenia Taoistycznego Tai Chi.
lhttp://wyborcza.pl/TylkoZdrowie/1,137474,20129833,chinski-sekret-dlugowiecznosci-co-daje-tai-chi.html
Na stronie http://www.taichi.pl/page.tresc.pl.20.html też można się zapoznać z taką wiedzą..
Pokrótce przytoczę najważniejszy dla ludzi aspekt ćwiczenia
Z czasem Taoistyczne Tai Chi staje się sztuką wewnętrzną działającą głębiej niż tylko na poziomie mięśni - wpływa korzystnie na całą fizjologię naszego ciała
Taoistyczne Tai Chi w każdym ruchu zawiera rozciąganie i obrót,co wpływa na poprawę zdrowia. Wraz z regularną praktyką ten rodzaj ruchu wpływa głęboko na całe nasze ciało redukuje napięcia, poprawia krążenie oraz wpływa na wzrost siły i elastyczności. Poprzez przywrócenie właściwego krążenia i uwolnienie od napięć w mięśniach, więzadłach i ścięgnach, Taoistyczne Tai Chi pomaga optymalizować funkcjonowanie całego ciała, wszystkich, jego układów, organów i tkanek.
Z czasem Taoistyczne Tai Chi staje się sztuką wewnętrzną działającą głębiej niż tylko na poziomie mięśni - wpływa korzystnie na całą fizjologię naszego ciała
Jestem w jasnych spodniach :-)
Gratulacje Marzenko i nie jesteś kaleką, jesteś wspaniałym człowiekiem. Pokonałaś uprzedzenia dotyczące samej siebie, jakby to dziwnie nie zabrzmiało. Nauczyłaś się być człowiekiem szczęśliwym, mimo bólu i ograniczeń.Każdy Twój post daje mi sporą dawkę optymizmu. Dziękuję Ci. Buziaczki.
OdpowiedzUsuńJak ja podziwiam Twój optymizm Marzenko
OdpowiedzUsuń