Dopadła i mnie wstrętna choroba, angina :-( No cóż, przynajmniej nie przychodzą mi do głowy skomplikowane myśli. Teraz zastanawiam się najczęściej, jak się ułożyć, żeby nie bolała lewa strona i co jeszcze wziąć na gardło. Wstałam trochę, żeby się rozruszać. Zmęczyłam się, to przysiadłam na chwilę przed komputerem, hehe Rozruszam paluszki.....
Wczoraj wyjrzało słonko zza chmur, więc i ptaszki radośnie przyleciały do karmika. Miło popatrzeć :-)
Przypuszczam, że wiele osób po ostatnim poście jest zniesmaczona, sądząc, że moja deklaracja uwierzenia w siebie, powoduje rezygnację ze szczęścia we dwoje.
Absolutnie nie taki był mój zamiar.
Przytoczę tu słowa, które napisałam wcześniej w odpowiedzi na komentarz, myślę, że najtrafniej oddaje moją intencję:
Po przejściach stwierdzam, że nie trzeba w ogóle żyć w strachu, bo dzięki temu, że człowiek ma wsparcie w sobie, poradzi sobie z przykrościami jakie go spotykają. Ja się nie już boję, żeby się związać z kimś, tylko uważam, że dzięki temu, że mam w sobie wsparcie, będę mogła tworzyć lepszy związek. Nie dam się skrzywdzić i nie skrzywdzę drugiego, dopatrując się fałszywości.
Kiedyś zostałam bardzo zraniona. Jakimś cudem znaleźli się ludzie, którzy postawili mnie na nogi.
Bardzo dowartościowali. Odżyłam. Nie miałam urazy do nikogo z dawnych lat. Byłam ufna.
Niestety postanowiłam spróbować jeszcze raz z osobą, która uczyła, że zmiany trzeba dokonać w sobie i wtedy wszystko się ułoży szczęśliwie.
Okazało się, że rzeczywiście nie należy zmieniać drugiego człowieka tylko należy zmienić drugiego człowieka...... na innego, hehe
Zanim się obejrzałam znowu byłam biednym, samotnym człowiekiem, który na każdym kroku widział, że inni są ważniejsi, i słuchał, że to wielki egoizm z mojej strony tak absorbować zainteresowanie tylko dla siebie.
Trud wielu ludzi, ratujących mnie, poszedł na marne.
Za drugim razem, byłam już sama ze swoim nieszczęściem. Modliłam się żarliwie o miłość drugiego człowieka. łkałam z rozpaczy. Pomyślałam, że to przekleństwo, że przeżyłam, że Tam na Górze jednak mnie nie lubią. Chora, samotna, nieszczęśliwa.....
Ale krok po kroku, zaczęłam stawać na nogi. Pojawiła się jedna osoba, potem druga, i tak cały tabun wspierających. Ale to ja musiałam zdecydować, w którym kierunku będę podążać.
I tak podążyłam za nauką Nauczyciela Bon.
Dzięki temu stałam się swoim najlepszym przyjacielem.
Zawsze znajduję schronienie w sobie.
Kiedy nie wiem co robić, ufam temu co się samo robi. Człowiek nie wie co jest najlepsze dla niego, a ja już umiem rozpuścić ból i nie boję się. Wiem, że zawsze dostanę, to co mi najbardziej potrzebne.
Skoro wyszłam z takiego doła, to najlepszy dowód, że "Tam na Górze" się mną opiekują. Nie można bardziej upewnić się, że potrzebna jestem na ziemi.
Teraz kiedy patrzę na moich przyjaciół po przejściach. Widzę najlepiej jakie to ważne co osiągnęłam. Bardzo trudno jest przebaczyć, zapomnieć komuś kto skrzywdził. Osoba niepewna siebie we wszystkim dopatrzy się złych oznak, zadręczy siebie i drugą osobę.
Mi się udało odciąć przeszłość, dopóki nie zaczęły pojawiać się podobne oznaki, jak kiedyś.
Czy to była nadwrażliwość, czy po prostu głupota, żeby zadawać się z kimś takim po raz drugi w ogóle,tego nie wiem?
Może teraz zrobiłabym to samo, ale na pewno reakcja byłaby inna.
Ale widocznie musiało się tak stać. Okazało się, że to był dar, nie przekleństwo. Zyskałam moc, która przyda mi się na zawsze, na wieki, hehe
Lekarz dobrze przewidział mówiąc, że Tam na Górze mnie lubią, hehe
Wracając do sedna, najlepiej odda moją gotowość, piosenka wykonana przez mojego ulubieńca Zbigniewa Zamachowskiego pt. Zielińka
...ma każdy pomnik imię swoje
i każdy człowiek, każdy szczeniak
i tylko ty kochanie moje
wciąż nie masz, i nie masz imienia....
Mam nadzieję, że Zbigniew Zamachowski już wam przypadł do gustu, hehe
za dobrych czasów młodości zaśpiewałabym razem ze Zbysiem
4piwka na stół, hehe
A skoro już jesteśmy w dobrym nastroju zapraszam wszystkich na Big Zbig Show. Sto lat temu byłam w Teatrze Rampa i nacieszyć się nie mogę słysząc to teraz.
No proszę, paluszki rozruszane, głowa też,
Cała reszta boli, ale jest weselej na duszy :-)
Mam nadzieję, że wszystkim weselej, w każdym razie tego życzę z całego serca !!!
Kochana! Zdrówka życzę, my po choróbskach i mam nadzieję, że już nie wrócą. Zdrówka i jeszcze raz zdrówka :D
OdpowiedzUsuńNo i podziałały życzenia :-) już byłam dziś na mieście, bo musiałam, ale całkiem dobrze się czuję :-)
UsuńŻyczę zdrówka i pokonania paskudnej anginy. Też mieliśmy z nią ostatnio do czynienia. Co najlepsze? Nie wiem, pani doktor powiedziała, że te wszystkie tabletki do ssania to tyle warte, co cukierki Halls na ten przykład. Mój M dostał płukankę z ibuprofenem, ale i tak mówi, że najlepiej skutkuje u niego solanka. Mnie trochę ulgę przynoszą krople na katar Xylorin w atomizerze i ciepłe napoje. A moja babcia polecała mleko gorące z masłem i miodem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.:)
Podziałały, Teresko, wasze życzenia. Już nie boli chociaż musiałam wyjść z domu. Jestem cały czas opatulona i smaruje jakąś maścią rozgrzewającą. Lekarz kazał płukać wodą solą, ale ja nie mogę, bo się duszę po tracheotomii.
UsuńTak, tak, moja babcia też dawała gorące mleko z miodem, masłem i czosnkiem, blee,
No cóż, nie ma babci, nie ma też mleka od krowy, dopiero będzie w piątek. To ja już wyzdrowieję chyba:-)
Uściski serdeczne i gorące, hehe
No niestety, kiedy jakiekolwiek chorubsko nas męczy nie jest dobrze ale trzeba dać sobie odrobinę czasu na kurację tj. spokojny odpoczynek i pełne witamin oraz minerałów jadło, a przede wszystkim rano i wieczorem zrobić sobie na ciepło cytrynę z odrobiną miodu, do tego ciepłą kąpiel i się porządnie wygrzać a samopoczucie znacznie się poprawi i to być może bez leków, które nie zawsze pomogają. Ja tak robię i zawsze mi przechodzi, nawet gorączka mija i jest dobrze. Polecam spróbować, mi pomaga. Jeśli chodzi o trudne sprawy życia, które pozostawiły po sobie bolesne ślady - to najlepiej, jest tak jak właśnie opisałaś w swoim poście z którym w pełni się zgadzam. Nie należy nikogo słuchać, tylko własnego sumienia i serca, bo nikt za nas nie żyje a więc też nikt za nas nie może podejmować tak ważnych i życiowych decyzji, jak tylko i wyłącznie my sami. A zatem, gratuluję Ci dobrych i właściwych dla Ciebie postanowień i życzę wytrwania, a samotność z wyboru nie jest dokuczliwa bo tak naprawdę nigdy nie jesteśmy samotni, zawsze jest ktoś z kim miło nam się rozmawia a jak niekiedy bywa i to jest najwłaściwsza życia droga po przejściach i tego się trzymaj, a będziesz szczęśliwa. Ponieważ szczęściem, jest umieć wybaczyć i nie czuć do nikogo urazy a tym samym mieć świadomość - że sami dla siebie Jesteśmy wystarczającym wsparciem, jeśli umiemy rozumie analizować zdarzenia i wyciągać z nich właściwe wnioski na przyszłość, a Ty to potrafisz jak mało kto i to jest ogromny + Twojego Istnienia. A to, że ktoś Cię nie tak czyta i pojmuje, tym się nie przejmuj. Bo tyle ile jest ludzi na ziemi, tyle jest pojęć na każdy temat życia i dlatego, trzeba bacznie stać przy swoich własnym wartościach i wnioskach, jak i postanowieniach. Dobrych rad, można wysłuchać - jednakże wszelkiego rodzaju decyzje - trzeba podejmować samemu i tak, by nigdy nie żałować a tym bardziej nie cierpieć. Bardzo długo mnie nie było a więc, Droga Marzenko :) Nade wszystko życzę Ci zdrowia i dobrego samopoczucia - bez względu na porę roku i jej aurę, jak też wszelkiej pomyślności i mocy miłości z radością w sercu na każdy życia dzień. Moc serdeczności dla Ciebie Serce
OdpowiedzUsuńJak się cieszę Halinko, że do mnie zajrzałaś. Bardzo dużo radości, zdrowia i spokoju Ci życzę w Nowym Roku.
UsuńWygrzewam się jak należy, tzn. wczoraj, dziś opatulam gardło bo musiałam wyjść. Czuje się jednak dobrze, tylko siły mało. Piję soki wyciskane w maszynie i one dają najwięcej witamin i warzywa zielone czyszczą organizm więc to pewnie to tak mnie szybko zregenerowało. Od niedawna dodaję jarmuż do soku, podobno bardzo zdrowy. I zajadam się własnej roboty humusem. Wreszcie nauczyłam się racjonalnie odżywiać, hehe
Niestety niewiele osób tak naprawdę ma czas i chęć zastanowić się nad sobą. Ja właściwie dopiero teraz, kiedy mnie choroba położyła.
Jesteśmy też od najmłodszych lat uczeni, żeby się nie mazgaić tylko myśleć pozytywnie. A to niestety, najpierw trzeba się wymazgaić,żeby zacząć myśleć pozytywnie. I tego się boimy. Ja czasem słyszałam, żeby się nie użalać nad sobą.
No właśnie, uczymy się być dzielni na pokaz. A to pogłębia frustrację, ból, strach.
Ale na szczęście nie przejmowałam się takimi opiniami, dzięki min. psychologowi, pani, której będę wdzięczna do końca życia.
Tak się cieszę, że podzielasz moje poglądy :-)
Ogromne strumienie serdeczności wysyłam :-))
Angina? W takim razie dużo zdrowia życzę. A co do reszty, to ważne, aby zaakceptować siebie takim, jakim się jest i stać się swoim najlepszym przyjacielem. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń