To znak, że nie ma co się silić i zapamiętywać, ja sobie, po prostu zawsze poradzę.
Na każdą trudność będzie nowa recepta potrzebna z lekarstwem na nią.
Największy sukces mojego pobytu w Jeleniej to przemiana jaka się dokonała w mojej głowie, w moim sercu. Przez to, że byłam samotna, nie miałam z kim gadać musiałam poświęcić czas sobie.
Z wielkiego smutku, żalu powstała silna Marzena.
Odkryłam to co nie dawało mi żyć.
Okazuje się, że paraliżował mnie strach.
Strach przed samotnością.
Więc jednak coś w tym było, że zaopiekowałam się samotnymi matkami, samotnym psem czy kotem.
Przypominam sobie też słowa człowieka, który wmawiał mi, że mam jakieś blokady.
Wyśmiałam go, ale teraz myślę, że rzeczywiście miałam blokady, strach mnie blokował.
Trzeba było prawie trzech tygodni samotności, żeby dokopać się do sedna sprawy, do tego co we mnie siedziało, żeby odkryć prawdę o sobie.
Ufff, bolało potężnie nie raz ale warto było.
Przypominam sobie słowa mojego nauczyciela o tym, że coś nieprzyjemnego może poruszyć człowieka, żeby coś zmienił, żeby coś odkrył, żeby zrobił postępy w rozwoju duchowym, psychicznym. Jak jest dobrze, milutko to co zmieniać. Poogląda się film, poczyta książkę, pójdzie ze znajomymi na piwo, nad czym tu się zastanawiać. Pomyśli się o innych, o tym co się w nas głębiej dzieje, jutro (kiedyś)
Jeśli już coś się zadzieje to jak na ironię, wszyscy się pocieszają, uspokajają, a tu niestety musi zaboleć, żeby ruszyć człowieka, żeby odkrył to co istotne, żeby odkrył jaki jest, co robi, dlaczego myśli tak a nie inaczej bo dzięki temu rozpłyną się trudności i odkryjemy nową wartość życia.
Zrozumiałam wreszcie moją rozpacz, moje nieszczęście.
I świadomość tego pozwoliła się uwolnić.
Wróciłam innym człowiekiem. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że od kilku lat pracuję na tym, żeby wylazła ze mnie prawdziwa istota Marzeny. To nie takie hop siup w moim przypadku.
Pewnie wszystkie straszne rzeczy, których doświadczyłam się na to złożyły.
Ale warto było, niczego nie żałuję.
Nawet po tym sądzę, że Tam na Górze mnie lubią, że pomogli odkryć istotę mojego istnienia.
Strasznie przykre sytuacje musiałam przeżyć, ale zawsze ktoś życzliwy znalazł się koło mnie i wyciągnął z dołka aż doszłam do momentu, w którym sama dałam sobie radę.
Teraz to ja mogę już pomagać innym, bo mam dużo współczucia, zrozumienia, a w dodatku już jestem mądra więc nie zaszkodzę.
Teraz mogę pokazać na co mnie stać .. i to nie jeden raz
Pierwszy raz ufam sobie !
Hehe, nie jest tak, że nic mnie już nie zaboli, przecież musi boleć jeśli zgubię drogę, żeby odnaleźć trop. Ale przez to wszystko nabawiłam się takiej umiejętności, wiary w to, że zawsze to co spotyka mnie ma sens, jest pożyteczne, żeby się doskonalić, więc bardzo cenne. Dlatego już mi nie straszne co będzie jutro, a w dodatku mam na tyle otwarty umysł, że w każdej sytuacji znajdę powód do radości.
(nie wiem po jakich to proszkach, hehehe, ale niezłe co )
tak mi się przypomniało, trochę od czapy, że życzyć komuś dobrze to w sumie pożyczyć źle, bo wtedy zmuszony będzie odkryć szczęście na zawsze nie tylko na chwilę
życzyć komuś źle, to chwilowo może mu być dobrze
taki paradoks
jeśli nie jesteśmy pewni co komu życzyć to lepiej w ogóle o nim nie myśleć, tak wydarzy się to co się ma wydarzyć (jakie jest jego przeznaczenie, jaka karma)
mi np. wyrósł kręgosłup ze stali, jak śmieje się moja koleżanka, która zna mnie od wypadku i obserwuje moje postępy. Coś w tym jest. Prawdziwa istota człowieka jest czysta i doskonała
(jak twierdzi Tenzin, a ja Mu wierzę) i jest STAŁA
Zmieniają się tylko demony, które ją otaczają (np. nawyk, egoizm, strach itp.)
( to ja tak twierdzę, na razie, hehe)
I mój kręgosłup na tyle się wzmocnił, że demony przeciętne się potłuką próbując zagrozić mojemu "ja"
Rano jest, spać nie mogę, ale mam nadzieję, że napisałam z sensem, w każdym razie na pewno sensownie myślałam hehe
bardzo mądry wpis :)
OdpowiedzUsuń